Dziewczyny opadły na krzesła przy stoliku, który stał w cieniu wielkiego parasola. Takich miejsc w okolicach kampusu było sporo, bo podczas upałów pracownicy wystawiali stoliki na zewnątrz, żeby klienci mogli cieszyć się pogodą. Całą scenerię uzupełniało kilka czerwono-białych parasoli rozstawionych tak, żeby ich cień padał na większość stolików. Hinata umówiła się z Ten na spotkanie akurat tutaj, bo była to ich ulubiona kawiarnia. Zresztą nie znajdowała się ona zbyt daleko od uczelni, więc spokojnie mogły do niej wpaść w przerwie między wykładami.
— Mam serdecznie dość tych upałów — sapnęła szatynka, rzucając torbę na krzesło obok. — Gdzie się nie ruszysz i tak jesteś cała spocona.
— Mam serdecznie dość tych upałów — sapnęła szatynka, rzucając torbę na krzesło obok. — Gdzie się nie ruszysz i tak jesteś cała spocona.
— Nie
przesadzaj — mruknęła biało oka. — Da się wytrzymać.
— Da się
wytrzymać? Żartujesz sobie? — Suzuki odchyliła głowę za oparcie krzesła. — To
niewykonalne! Ale dość o tej piekielnej pogodzie. — W jednej chwili wróciła do
pionu i oparła się o stolik, wwiercając ciemne oczy w Hinatę. — Gadaj, co się z
tobą dzieje. Od wczoraj wyglądasz niemrawo i całymi dniami odpływasz.
— Wydaje ci się.
— Dziewczyna uciekła wzrokiem w bok, szukając jakiegoś punktu zaczepienia.
— Nie tędy
droga Hina. — Ten pokręciła głową. — Mnie nie oszukasz. Widzę, że coś jest na rzeczy.
Hyuga zagryzła
wargę i wlepiła wzrok w drewniany blat stolika. Szczerze mówiąc sama nie
wiedziała, co bardziej ją martwiło. Rozmowa z Hanabi dała jej w kość, nie dało
się zaprzeczyć, ale jej myśli były w zupełnie innym miejscu, czego się wstydziła.
Czuła się okropnie zwracając większą uwagę na blond przystojniaka. W końcu to
jej siostra powinna być numerem jeden w jej priorytetach, a ta pozycja wyraźnie
została zachwiana.
— To Hana —
mruknęła w końcu. Miała nadzieję, że Suzuki wybaczy jej to małe kłamstwo. — Była
u nas wczoraj.
— Hana? —
Dziewczyna opadła luźno na krzesło, wpatrując się ze zdziwieniem w twarz
przyjaciółki. — O ja cię. No tego to bym się nie spodziewała.
— Tak, jak ja
— mruknęła ponuro. — Kiedy weszłam do domu, myślałam, że to ty, bo drzwi były
otwarte, a wiesz jak to jest z chłopakami. Tyle, że w salonie nie było ciebie,
a ona. Zaczęłyśmy rozmawiać, ale koniec końców się pokłóciłyśmy.
— O co się pokłóciłyście?
— Suzuki zmarszczyła brwi. To była dość nietypowa sytuacja, bo siostry Hyuga
rzadko się nie kłóciły, nawet jeśli miały do tego okazję.
— Poszło o
ojca. — Hinata oparła głowę na rękach. — Hana jest nim tak zaślepiona, że to aż
przeraża. Nie rozumiem, jak udało mu się ją w takim stopniu zmienić? Ona myśli,
że ta cała mafia — prawie wypluła to słowo, marszcząc przy tym gniewnie brwi — to wspaniała rzecz.
— Czego właściwie
chciała? — Szatynka wyprostowała się na siedzeniu. Nie podobała jej się ta
sytuacja, a czuła, że to nie wszystko.
— Chciała, żebym
wróciła, potem broniła ojca, a na końcu wyrzuciła mi w twarz, że jej nie kocham
— wyszeptała Hyuga. Czuła, jak łzy zaczynają napływać jej do oczu.
— Hinata... —
Tenten współczuła dziewczynie. Wiedziała, ile siostra dla niej znaczy i że
takie słowa cięły głębiej, niż jakikolwiek nóż. Hyuga pokiwała głową, przełykając
z trudem łzy i podniosła oczy na przyjaciółkę.
— To nic —
powiedziała cicho. — Dam radę.
— Co wam podać
dziewczyny? — Kelnerka zjawiła się obok ze swoim małym notesikiem.
— To co
zawsze, Ami. — Suzuki posłała jej wdzięczny uśmiech.
— Się robi,
Ten. — Brunetka zapisała zamówienie i puściła oko Hinacie. — Będzie dobrze,
cokolwiek się stało Hina.
Wspomniana uśmiechnęła
się do kelnerki blado i przytaknęła jej ruchem głowy. Dziewczyna ruszyła do środka
przygotować ich zamówienie, a przyjaciółki odetchnęły. Ami była wysoką brunetką
z podobnymi do kocich, zielonymi oczami. W pracy zawsze nosiła dżinsowe szorty,
białą bokserkę i mały bordowy fartuszek. Dobrze znała dziewczyny przez ich częste
wizyty w kawiarni i miała świetne wyczucie czasu, żeby wciąć się w rozmowę. Nie
raz uratowała im tym skórę.
— Powiedz mi
Hina. — Tenten zmrużyła oczy. — Jest coś jeszcze?
— Co? — Hyuga
zdezorientowana otworzyła szerzej oczy.
— Wiesz... To co powiedziałaś, tłumaczy dlaczego wyglądasz jak cień siebie. Ale kiedy odpływasz
myślami, uśmiechasz się. Dlaczego?
— Nie
rozumiem, o co ci chodzi — wymruczała, ponownie uciekając wzrokiem.
— Znowu kłamiesz.
— Chytry uśmieszek zawitał na jej twarzy. — Czyżby chłopak?
— Nie gadaj głupot
— mruknęła Hyuga rumieniąc się.
— Ha, czyli chłopak.
— Zaśmiała się szatynka, zadowolona z faktu, że mogą na stałe zejść z tematu
Hanabi. — Gadaj.
— To nic
takiego, po prostu... — Zagryzła wargę. Ile właściwie miała jej powiedzieć?
Znając Ten, przesłuchanie mogło trwać wieki, więc musiała szybko myśleć.
— Po prostu,
co? — Suzuki dopomniała się odpowiedzi.
— Wpadł na
mnie, kiedy otwierałam przedwczoraj drzwi na wydział — wymamrotała, czując jak
jej policzki płoną.
— Wpadł?
Czekaj, ale kiedy otwierałaś drzwi na wydział? Przecież ty nie opuszczasz
wydziału, chyba że idziesz tutaj i to ze mną.
— Rano —
wymamrotała, próbując skulić się na krześle.
— Nie mów mi, że
to ten cały blond przystojniak, który zwiewa zawsze Yoshizakiemu? — Suzuki
parsknęła śmiechem widząc minę Hinaty. — O matko, nie wierzę. To rzeczywiście
ten gość. I co? Jaki jest?
— Miły. —
Hinata zawiesiła wzrok na fakturze materiałowej torby przyjaciółki. — I z
bliska jeszcze przystojniejszy.
— Yhym i co
dalej?
— Pomógł mi
wstać, przeprosił i powiedział, że chce mi to zrekompensować, a potem zwiał na
widok profesora Jirayi. — Pominęła jego słowa, wiedząc że Ten zaczęłaby zadawać
o wiele więcej pytań, na które ona nie chciała odpowiadać.
—
Zrekompensować? — Uniosła brwi. — Jak?
— Zaprosił
mnie na Ramen.
— Zaprosił na
Ramen? — Suzuki w jednej chwili zmarszczyła brwi. — Hina, czy on powiedział ci
jak się nazywa?
— Nie, ale
powiedział mi swoje imię. — Uniosła oczy, zaniepokojona reakcją przyjaciółki. —
To Naruto.
— Czekaj,
czekaj. — Szatynka potarła skronie i zaczęła uważnie przyglądać się Hinacie. —
To wysoki blondyn z niebieskimi oczami? Ma na imię Naruto, jest na celowniku
Jirayi, lubi Ramen i jeździ na desce?
— No tak. —
Hyuga zmrużyła oczy. Coś tu było wyraźnie nie tak. — Malowanej w misterny wzór
z lisem. Dlaczego pytasz?
— Nie wierzę. —
Dziewczyna wypuściła powietrze, ale nadal uważnie obserwowała Hinatę.
Nienawidziła się za to, co miała zamiar jej powiedzieć, ale tak było
bezpieczniej. I dla niej i dla niego. — Hinata, posłuchaj mnie uważnie. Nie możesz
iść na tę randkę.
— Co takiego?
— Zszokowana Hyuga wytrzeszczyła oczy na przyjaciółkę. — O co ci chodzi?
Przecież wiesz, że podoba mi się od dawna. Dlaczego nie mogę?
— Bo to nie
jest chłopak dla ciebie — warknęła i zamknęła oczy próbując się uspokoić. Musiała
przekonać Hinatę, żeby zaoszczędzić jej cierpień i niedomówień. I co ważniejsze, uratować tyłek sobie, Nejiemu i Lee. — Zrozum, że on oznacza tylko kłopoty i to
takiej wagi, której ty nie chcesz więcej widzieć na oczy.
— Ten, o czym
ty mówisz?
— Błagam cię,
Hina. Nie możesz... Nie chcesz. — Westchnęła ciężko i utkwiła w Hyudze stanowcze
spojrzenie. — Ten chłopak to członek gangu i to nie byle jakiego. Jest przywódcą
Sudden Strike. Jednym z założycieli Konohy.
Hinata przestała
na chwilę oddychać, wpatrując się tępo w przyjaciółkę. Przecież ten chłopak był
taki miły i pomocny. Czuć było od niego dobrą energię i radość, a okazuje się
być przywódcą jednego z największych gangów w Tokio? Ba, był założycielem tej
strasznej organizacji? To było niedorzeczne. Z drugiej strony, Ten nie miała
powodu, żeby ją okłamywać. Co więcej, miała na uwadze jej dobro.
— No nie
wierzę. — Szatynka jęknęła przeciągle. — Co on tu robi?
Głos Suzuki
wyrwał ją z gonitwy myśli. Skierowała wzrok w tę samą stronę, co przyjaciółka.
Po drugiej stronie ulicy zauważyła swojego kuzyna. Najwyraźniej miał przerwę w
wykładach, bo zmierzał wprost do kawiarni.
— Nic mu nie mów
o Naruto — warknęła Suzuki uśmiechając się do swojego chłopaka. — Tylko się
zdenerwuje.
— Ale...
— Hina błagam,
zrób to dla mnie. — Posłała jej błagalne spojrzenie. Biało oka przytaknęła jej
niepewnie ruchem głowy, próbując pozbierać myśli.
— Co tam
dziewczyny? — Neji usiadł na wolnym miejscu, całując swoją dziewczynę w
policzek i poczochrał Hinacie włosy. — Co jest?
— Co, eee
to... — Biało oka rzuciła kontrolne spojrzenie Tenten. Ta prosiła ją wzrokiem o
milczenie. — Po prostu się dzisiaj nie wyspałam.
— Na pewno? —
Hyuga zmrużył oczy. — Wyglądasz na wyczerpaną psychicznie.
— To nic,
znaczy... — Hinata westchnęła ciężko. — Pokłóciłam się wczoraj z Haną.
Tenten posłała
jej pełne wdzięczności spojrzenie, a ona sama musiała znowu od początku
opowiedzieć o spotkaniu z siostrą
***
Naruto jechał
właśnie do hangarów niedaleko siedziby Wilków. To miejsce było główną bazą
gangu Madary. Dwie ogromne, blaszane konstrukcje kryły w sobie prawdziwą linię
produkcyjną wszelkiego rodzaju broni. Wszystko to działało legalnie pod
przykrywką magazynów części samochodowych, które Madara sprowadzał tylko do
jednego z trzech hangarów. Czwarty, o wiele mniejszy, który robił często za
zwykły warsztat i miejsce spotkań Konohy, oficjalnie krył w swoich ścianach łódź
Uchihy.
Kiedy Hinata
go wystawiła, zadzwonił do Gaary i rzutem na taśmę udało im się dorwać Madarę.
Czekał na dziewczynę pod barem dobre dwie godziny, jednak granatowo włosa piękność
się nie pojawiła. Zrezygnowany umówił się z chłopakami na jakieś planowanie, żeby
zająć sobie czymś myśli. Nie wiedział dlaczego nie przyszła, ale nie miał
zamiaru tak łatwo odpuszczać. Chciał dowiedzieć się o niej więcej.
*
Przed
hangarami stał już samochód Gaary. Blondyn zaparkował obok i włączył alarm, wiedząc że jego powrót do domu wcale nie był pewnym punktem tego dnia.
Ruszył
schodami na górę, gdzie znajdowało się biuro Madary, nawet nie wchodząc na halę
produkcyjną.
— Spóźniony —
westchnął Gaara, rozwalony na starej, zgniło zielonej kanapie. — Nie, żeby to
było coś nowego, ale bez przesady. Pół godziny?
— Nie marudź
rudzielcu — mruknął siadając obok niego i odchylił głowę do tyłu. — Gdzie
Madara?
— Kopsnął się
po jakieś plany i chyba alkohol. — Shukaku przełączał pilotem kanały, póki nie
znalazł jakiejś kiepskiej komedii. — W końcu jakoś to trzeba ogarnąć, a chyba
nawet on nie ma na to ochoty na trzeźwo.
— Żebyś
wiedział rudy smarkaczu. — Madara pojawił się w drzwiach z wypchaną torbą w dłoni
i rulonem papieru zatkniętym pod ramieniem. — Zresztą ten tu — wskazał brodą
na blondyna — chyba ma jakiś problem.
— Co wy macie
z tym rudym? — warknął No Sabaku, mrużąc oczy.
— Rude to fałszywe
— mruknął Uzumaki.
— A blond to
ciota — odezwał się Uchiha, stawiając torbę na stoliku przed nimi. Gaara od
razu zaczął wystawiać puszki i butelki na stół.
— Czego ode
mnie, dziadzie? — wymamrotał Naruto, porywając jedną z wystawionych już puszek.
— Suńcie dupy, bo wódki nie będzie. — Madara wcisnął swój zadek zaraz obok Naruto, zmuszając
go do przesunięcia się. — Czego się dziwisz? Spóźniłeś się.
— Ale się
chyba nie nudziłeś przez ten czas? — Popatrzył wymownie na stół.
— I tak jesteś
ciotą. — Brunet porwał puszkę piwa, otworzył ją i pociągnął porządnego łyka. —
A teraz gadaj, która tym razem cię olała.
— Aż tak to
widać? — jęknął.
— A co myślałeś?
— parsknął Gaara. — Jeszcze nie zdążyłeś uraczyć nas swoim krzykiem, więc coś
się stać musiało.
Uzumaki posłał
mu mordercze spojrzenie. Sam nie wiedział, dlaczego tak się tym przejmował. W
końcu znał tę dziewczynę ze dwa dni, jednak coś go wyraźnie brało. Biało oka cały
czas gościła w jego myślach i cieszył się jak dziecko na to spotkanie.
— Powiedzmy, że
jest jedna taka... — Zaczął ostrożnie, obserwując ludzi na ekranie telewizora.
W sumie to
lubił tu siedzieć. Biuro Madary było w rzeczywistości niedużym pomieszczeniem z
jedną, trzyosobową kanapą, drewnianym stolikiem, telewizorem i wciśniętym w kąt,
zawalonym przeróżnymi papierami, mahoniowym biurkiem z krzesłem w komplecie.
Panele pod ich stopami przykrywał jasnobrązowy dywanik, pasujący kolorystycznie
do ścian. Ten pokój był idealnym miejscem do takich rozmów.
— I ta jedna
zawróciła ci w głowie w takim stopniu? — prychnął Uchiha. — Chłopie, chyba
wariujesz.
— Może —
wymamrotał. Wolał nie wspominać im nazwiska tejże dziewczyny, nawet jeśli jej
spokrewnienie z tym skurwielem mogło być dalekie. Chciał sobie jeszcze pożyć. —
Ale ona jest naprawdę wyjątkowa.
— Czy mi się
wydaje, czy Matsuo gada tak o każdej lasce, której biust przekracza standardy
rozmiaru C? — No Sabaku parsknął śmiechem.
— Czy ja ci
wyglądam na rudego zboczeńca? — warknął Uzumaki, jednak lekki uśmiech wdarł się
na jego twarz.
— Nie, ale
jeszcze trochę i zacznę was mylić — wciął się Madara.
— Ej no, to
Shukaku jest rudy. — Teraz uśmiech rozświetlił już całą jego twarz.
— Mnie w to
nie mieszaj — wymamrotał tamten. — Podoba mi się moje życie, więc nie mam
zamiaru ginąć z rąk własnej dziewczyny.
— Dobra
zabierzmy się za te plany, bo zaraz znowu usłyszymy, jak Gaara biegł do apteki
po testy ciążowe. — Uzumaki pochylił się nad stołem, rozkładając na nim plany
budynku.
— To nie jest śmieszne
— warknął No Sabaku. — Zginąłbym, gdyby wyszedł pozytywny.
— Co jest?
Matsuri ma starszego brata? — roześmiał się Madara.
— Gorzej —
burknął rudzielec. — Temari po swojej stronie.
***
Naruto siedział
przed sztalugą, próbując pozbierać myśli w jedną całość, jednak kac skutecznie
mu to uniemożliwiał. Poprzedniego dnia chłopaki postanowili powznosić z milion
toastów za wolność, dziewczyny, szczerość i tylko Bóg jeden wie, za co jeszcze.
Blondyn odleciał po czterech godzinach picia, ale te gady miały wyjątkowo mocne
głowy. Wolał nie wiedzieć jakim cudem znalazł się w swoim samochodzie i kiedy
Gaara odjechał spod hangaru. Dziwił się tylko, że żaden nie rozpłaszczył się
majestatycznie na betonie pod schodami do biura, kiedy go znosili. Nie pogardziłby
takim widokiem. Chociaż ktoś czułby się gorzej od niego.
Gdy tylko się
obudził, pojechał do mieszkania się ogarnąć, a stamtąd na zajęcia. Skutkiem
tego było przespanie połowy z nich, drugą poświęcając całkowicie na myśli o
Hinacie. Dziewczyna mimo wszystko nadal kręciła mu się po głowie, zostawiając
po sobie tylko pytania i tajemnice.
Teraz siedział
na warsztatach plastycznych, próbując ignorować kolejną kłótnię przyjaciół.
Nieskutecznie.
— A ty co myślisz,
Uzumaki? — Deidara wpatrywał się w niego z nadzieją.
— Na temat? —
wymruczał, udając zainteresowanie pędzlami.
— No powiedz
temu niedorozwojowi, że pirotechnika to najpiękniejsza z istniejących sztuk —
warknął blondyn, mordując Akasune wzrokiem.
— Przecież ci
mówię, Ponytail, że to marionetki są najbardziej niesamowite — odparł tamten,
oddając spojrzenie.
— Słyszałeś
tego ignoranta? — fuknął Iwasaki. — Co za idiota niedojebany. I kurwa Kita, a
nie Ponytail! Co ty po nocach oglądasz?
— Powiedziała
blondyneczka z mózgiem wielkości ziarenka piasku, studiująca w nocy Kamasutrę. —
Odgryzł się rudzielec, nie przestając wymachiwać pędzlem.
— Zamknijcie
się obaj! — zagrzmiał Kitsune, odkładając pędzel do słoika z innymi przyborami.
— Łeb mi pęka, dziewczyna mnie wystawiła i w dodatku moje rady gówno dały,
skoro jej tu nie ma, więc z łaski swojej, ciszej chłopaki!
— Czekaj,
czekaj. — Deidara zmarszczył brwi, obracając się w jego stronę na stołku, kompletnie ignorując zieloną farbę, skapującą z pędzla na podłogę. — Jaka
dziewczyna?
— No taka ładna
— wymamrotał, a widząc, że nic im to
nie mówi, westchnął i wyjaśniał dalej. — Średniego wzrostu, długie granatowe włosy
i duże, białe oczy. Miała podrzucić wam swoje rysunki, ale najwyraźniej stchórzyła.
— Stary, a ty
wiesz, że była tutaj ta laska? — Sasori wstał i skierował się do szafy, w której
trzymali wszystkie prace. — Przyniosła swoje rysunki i została przyjęta.
— Pierdolisz?
— Uzumaki również się podniósł i ruszył w ślad za rudym chłopakiem.
— Sam zobacz.
Poprosiłem, żeby je zostawiła na wystawę. — Skorpion podsunął mu pod nos dwie
kartki. — Dobra jest.
Uzumaki zabrał
rysunki z rąk przyjaciela i jak zaczarowany wpatrywał się w realistyczne
obrazy. Jeden z nich, wykonany w pełni kredkami, przedstawiał lwicę w
niecodziennym dla tego stworzenia otoczeniu. W jego oczy uderzyły intensywne
kolory deszczowego lasu i wodospadu, wyłaniającego się spośród drzew, na tle którego
stało zwierzę. Dziewczyna oddała każdy, nawet najdrobniejszy szczegół tak, że
rysunek do złudzenia przypominał zdjęcie.
Drugi z nich,
wykonany już farbami, przedstawiał miejski rynek. Impresjonistyczny styl wcale
nie psuł realizmu. Naruto zaczął uważniej oglądać budynki, zdając sobie w końcu
sprawę, że to malunek śródmieścia, a dokładniej rynku z wielką fontanną, stojącą
naprzeciw jego baru.
— Łoł — wyrwało
mu się, po czym potrząsnął głową i oddał rudzielcowi kartki.
— I chyba
teraz już wiemy, dlaczego nie przyszła — mruknął ponuro Dei.
— Dlaczego? —
Uzumaki zdezorientowany odwrócił się w jego stronę.
— Ech, ty
jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? — prychnął, jednak widząc jego
minę westchnął z irytacją i mówił dalej: — Skoro laska cię wystawiła znaczy, że
tutaj też nie chciała cię spotkać. Widocznie ma na ciebie jakąś alergię.
— Nie pogrążaj
go — mruknął Sasori podchodząc do swojej sztalugi. — I tak ma przesrane.
— W sumie
racja. — Deidara pokiwał głową. — Biedactwo chyba nigdy sobie nie znajdzie
dziewczyny. Każda kolejna go olewa.
— Ej, ja tu
jestem — warknął zainteresowany. — I nie każda, tylko...
— Czy ciebie
już do końca porąbało, Uzumaki?! — Do pomieszczenia wpadła szczupła szatynka,
przerywając tym jego wypowiedź.
— O co ci
chodzi, Ten? — Uzumaki otworzył szeroko oczy, wpatrując się w przyjaciółkę. — Co
znowu zrobiłem?
— Powaliło cię,
że zaprosiłeś na randkę Hinatę? — warknęła podchodząc do niego i wbijając mu
palec w tors. — Czy ty w ogóle myślałeś w tamtej chwili? Chciałeś nas wkopać?
— Nadal nie
wiem, o co ci chodzi?
— O to, że
Hinata to krewna Nejiego, od której masz się trzymać z daleka — syknęła mrużąc
oczy. — Możesz nas wkopać tą znajomością. Mnie, Nejiego i Lee. Chcesz tego?
— Czekaj chwilę.
— Blondyn zmrużył oczy, po chwili rozszerzając je w szoku. — To twoja sprawka, że
ona mnie wystawiła?
— No oczywiście,
że moja, geniuszu. — Dziewczyna wyrzuciła ręce w górę, w geście irytacji. — A
co innego miałam zrobić?
— Dlaczego to
zrobiłaś? — Naruto zignorował jej pytanie.
— Bo to nie
jest dziewczyna dla ciebie — wycedziła przez zaciśnięte zęby. — Ona już swoje
przeszła i wystarczająco nacierpiała się przez nasz świat. Nie zafundujesz jej
powtórki z rozrywki. Nie pozwolę ci na to.
— Ale..
— Żadnego, ale
— warknęła cofając się do wyjścia. — Dla ciebie też będzie lepiej, jeśli więcej
ze sobą nie porozmawiacie. Po prostu mnie posłuchaj. Wiem, co mówię. Nie chcesz
tego. Rozumiesz?
— Ten, przestań
pieprzyć i powiedz, o co chodzi — warknął Uzumaki wpatrując się w Suzuki.
— Po prostu
mnie posłuchaj — powtórzyła. — Rozumiesz?
— Ale..
— Rozumiesz? —
warknęła, mrużąc gniewnie oczy. Uzumaki niechętnie skinął jej głową, uznając
swoją porażkę. Widocznie dziewczyna miała ważny powód, bo nigdy wcześniej nie
wtrącała się w prywatne życie innych. — Zapamiętaj to dobrze. Oszczędzisz tym kłopotów
i sobie i jej.
Po tych słowach
opuściła pomieszczenie, zostawiając w nim oniemiałych chłopaków.
— Stary, do
jakiej laski ty się dobierałeś? — spytał Deidara po dłuższym milczeniu, w ciągu
którego Naruto przetworzył wszystkie informacje, dochodząc do jednego jedynego,
klarownego wniosku.
— Do niewłaściwej
— rzucił ponuro i podszedł do swojej torby, podnosząc ją z ziemi. — Muszę spadać.
Widzimy się dzisiaj w warsztacie. Nie zapomnijcie.
Skorpion i
Kita spojrzeli po sobie tylko, po czym jak gdyby nigdy nic wrócili do swoich prac.
***
—
Odłóż to już — mruknął blondyn stając za Yumiko i wyciągając jej z dłoni ołówek.
— Przepracowujesz się.
Chłopak
obrzucił niechętnym spojrzeniem rysunki, leżące na blaszanym stole i rzucił na
niego trzymany przedmiot. Od trzech godzin siedzieli we dwójkę w warsztacie,
projektując nowe modele broni. Linie dwoiły i troiły mu się już przed
oczami, a sytuacji wcale nie poprawiało wątpliwej jakości światło, rzucane na
miejsce ich pracy przez małe lampki. Całe pomieszczenie było dodatkowo oświetlone
kilkoma jarzeniówkami, rzucającymi żółtawe światło na regały, stoły i kanapy
znajdujące się w pomieszczeniu. Po podłodze walały się różnej wielkości śrubki,
uszczelki i inne mechaniczne bzdety, przydatne w budowaniu broni palnej, a
przejście do magazynu było w tej chwili odcięte przez przesuniętą pod nie półkę
na kółkach. Przez zamknięte drzwi i słabe oświetlenie wszędzie
panował półmrok.
— Ta, bo broń
sama się zaprojektuje — fuknęła, mimo wszystko odwracając się do Deidary.
— Dzisiaj to
ci nie jest potrzebne do szczęścia — wymamrotał obejmując dziewczynę w tali.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował w czoło. — Zajęłabyś się czymś ciekawszym.
— Na przykład?
— Sasaki rzuciła mu wyzywające spojrzenie, uśmiechając się przy tym pod nosem.
— Tym — mruknął
i pocałował dziewczynę, bardziej ją do siebie przyciskając.
Sasaki wplotła
dłoń w długie włosy chłopaka, ciągnąc za nie lekko. Deidara warknął w jej usta
i łapiąc ją pod kolanami, posadził na blaszanym stole. Blondynka oplotła go
nogami, mrucząc z zadowoleniem, kiedy chłopak zjechał
ustami na jej szyję.
Kiedy blondyn
złapał za koniec jej bluzki, w pomieszczeniu rozległ się trzask zamykanych
drzwi i głośny gwizd.
— To to teraz
nazywa się pracą?! — Kiba wmaszerował do środka, nie zrażony sytuacją. Za nim do
pomieszczenia wtoczyła się Temari z Naruto i Yorumi. — I to ja tu jestem zboczeńcem?
Ja się przynajmniej w przeciwieństwie do was w pracy nie obściskuję.
— Cholera
jasna — zaklął Dei, kładąc głowę na ramieniu dziewczyny, która mordowała
wzrokiem szatyna. — Zapomniałem o nich.
— Przymknij się
zboku — warknęła blondynka, zeskakując ze stołu.
— Nie tym
razem, Karzełku. — Atakowany rozsiadł się na kanapie, a w pomieszczeniu rozległ
się chichot pozostałej trójki, która pojawiła się razem z nim.
— Ja ci dam
Karzełku, kretynie niedorobiony — syknęła, podchodząc do niego i pochylając się
w jego stronę. — Nie wiesz, że karzełki mogą poważnie zadrapać?
W
pomieszczeniu ktoś głośno westchnął i dało się słyszeć dźwięk odpinanej
kieszeni.
— Odłóż to! —
Oboje w jednej chwili odwrócili się w stronę Nateko, wyjmującej z kieszeni
paczkę papierosów, zgodnie przewiercając ją spojrzeniami.
— Bo co? —
warknęła dziewczyna wyciągając jednego papierosa.
— Zabije, po
prostu zabije — syknęła Sasaki, mrużąc gniewnie oczy.
— Tym razem się
z tobą zgodzę. — Kiba wstał i podszedł do szatynki, próbując wyrwać jej z ręki
zapalniczkę.
— Nie ma mowy —
warknęła, cofając się automatycznie kilka kroków.
— Nie będziesz
psuła sobie zdrowia. — Chłopak uparcie próbował dostać zdobycz.
— Dzika, on ma
rację. — Naruto podszedł do dziewczyny i położył jej rękę na ramieniu. – Zresztą
są tu materiały łatwopalne. Nie wiem jak ty, ale mi się nie widzi wylecenie w
powietrze.
— No dobra,
niech wam będzie — burknęła chowając paczkę i zapalniczkę do kieszeni skórzanej
kurtki. — Tylko wy się już zamknijcie, bo nie ręczę za siebie — warknęła do chłopaka
i przyjaciółki.
— Nie
zapalisz? — Blondynka nadal nieufnie się jej przypatrywała.
— Jak się
przymkniecie.
— To dobra. —
Sasaki podniosła ręce w geście kapitulacji.
— Świetnie,
skoro tę kwestię mamy już wyjaśnioną, to może obejrzymy w końcu ten prototyp? —
mruknęła Temari, siadając na kanapie i położyła nogi na stojący przed nią
stolik. — Niedługo zjedzie się reszta.
— Jasne. —
Yumiko przytaknęła i odwróciła się do swojego chłopaka. — Pójdziesz po to?
— A mam inne
wyjście? — westchnął ciężko i podszedł do drzwi, siłując się z półką na narzędzia.
— Jak zwykle
pełen optymizmu — rzuciła pod nosem Nateko.
— Mówiłaś coś,
palaczko? — Dei zniknął za drzwiami do magazynu.
— Tylko tyle, że
jesteś chodzącą porażką, Blondziu! — krzyknęła, żeby ją usłyszał.
— Ej! — warknęła
Sasaki.
— No co? —
Szatynka wzruszyła ramionami i opadła na siedzenie. — Stwierdzam fakty.
— Ech, mam cię
dość. — Blondynka rozmasowała skronie, siadając obok Temari.
— Nic nowego.
— Do pomieszczenia wrócił blondyn i położył coś na stoliku. — Tyle tylko, czy
ty jej czasem za to nie płacisz? — zwrócił się do szatyna, który siedział już
obok swojej dziewczyny. Deidara poszedł w jego ślady, obejmując Yumiko ramieniem.
— Za co? —
Kiba przekręcił na bok głowę.
— Za bycie taką
su...
— Nie kończ —
warknął Inuzuka, mordując go spojrzeniem. — Ale tak. Czasem tak.
— Niby kiedy? —
Tym razem to Yorumi warknęła, przewiercając go spojrzeniem. — I czym?
— Już dobrze
wiesz, kiedy i czym. — Puścił do niej oko, ignorując fakt bycia zabijanym przez
jej brązowe tęczówki.
— Palant —
syknęła krzyżując ręce na piersi i przenosząc uwagę na broń leżącą na stole.
— Ale i tak
mnie kochasz — zaśmiał się całując ją w policzek.
— Chciałbyś —
mruknęła, pochylając się nad stolikiem. — Co to jest?
— Chyba zostałem
definitywnie zlany — westchnął, ale zaraz skierował uwagę na leżący na stoliku
przedmiot. — Ale trafne pytanie. Co to za ustrojstwo?
— To, mój
drogi Psiarzu, jest mini bomba. — Yumiko wtuliła się w Deidare.
— Jak to działa?
— Naruto wziął mały, metalowy przedmiot do ręki. Obejrzał podejrzliwie okrągłą
blaszkę, grubości dwóch centymetrów i średnicy równej jednemu centymetrowi. —
Nigdzie nie widzę żadnego przycisku. Zdalne?
— Jop. — Deidara pokiwał głową. — Można to przyczepić do każdej metalowej lub metalo podobnej rzeczy.
Możesz tym nawet rzucić w pędzący samochód, a to automatycznie przyssa się do
karoserii. Wtedy wystarczy ustawić odpowiednią częstotliwość nadawania w naszym
wozie, a bomba wybucha, wysadzając w powietrze cały samochód, nie ważne w jakim
miejscu się do niego przyczepi.
— Nie powiem.
— Naruto przypatrzył się z uznaniem małemu przedmiotowi. — Niezłe cholerstwo.
— Sory za spóźnienie.
— Metalowe drzwi trzasnęły, a w warsztacie zjawiła się trójka mężczyzn. — Małe
korki na mieście. Chłopaki jeszcze jadą z Sakurą. Gdyby nie Itachi i nawigacja
Ichiro, to w życiu byśmy tu nie dojechali przed nimi. Uchiha jeździ jak demon.
— Lepsze to niż
bycie pełnoprawnym zboczeńcem — burknął brunet, wymijając rudzielca. Podszedł
do kanap i usiadł obok Temari. — Coś nas ominęło?
— Tylko wasze
nowe mini bombki — odparł Naruto, siadając na kanapie ustawionej u szczytu stołu.
Matsuo prychnął
pod nosem i usadowił się obok Nateko. Obok niego przysiadł Kagawa.
— Pomogą mi
chociaż podglądać te wszystkie laski? — Kikkawa zawiesił kontrolne spojrzenie
na urządzeniu. — Bo jeśli nie, to nie wiem o co tyle szumu?
— Nie
wystarczył tu jeden zbok? — warknęła Temari, wywracając oczami. — Tamten
przynajmniej siedzi cicho.
— Och, ja też
umiem być cicho. — Kikkawa wyszczerzył się do blondynki. – Ale tylko wtedy,
kiedy pracuję ustami.
Dziewczyna przewróciła po raz kolejny oczami i zwróciła uwagę na drzwi wejściowe, które po
raz kolejny trzasnęły, ujawniając tym obecność pozostałej czwórki.
Sakura ruszyła
na miejsce obok Temari, witając się krótko z resztą. Neji i Lee poszli w jej ślady,
a Sasuke stanął obok Naruto, mrużąc oczy na widok małej blaszki.
— No świetnie,
są wszyscy. — Uzumaki wstał, opierając ręce na biodrach. — Możemy zaczynać.
Yoru?
— Jasne. —
Szatynka podniosła się, wyciągając z kieszeni starannie złożoną kartkę. Rozłożyła
ją na małym stoliku, ujawniając tym plany dwupiętrowego budynku. — Zacznijmy od
tego, że tu będzie trudniej niż w poprzednim kartelu. Ochrona nie tylko jest,
ale to też dobrze wyszkoleni fachowcy. W sumie w budynku powinno być pięć osób,
plus dwie przy wejściu i jedna przy szlabanie.
— Tym razem, będziemy
zmuszeni się ich jakoś pozbyć — wymamrotał ponuro Naruto. — Gość przy szlabanie
jest uzbrojony i ma rozkaz atakować każdy nadjeżdżający, nieoznakowany pojazd.
Jego odstrzeli Sasuke. Pojedziesz w pierwszym aucie razem z Ichiro jako kierowcą,
mną, Nejim i Sakurą. Drugi wóz poprowadzi Kiba. Tam wpakują się Temari, Lee i
Itachi. Ostatni prowadzi Yorumi, z którą jedzie Dei, Yumi i Matsu.
— Plan zakłada,
że kierowcy zostają w wozach i pilnują porządku. — Podjęła dalej Nateko. —
Gdyby coś się działo, mamy być w pełnej gotowości do odjazdu, bądź ewentualnie
przejechania kogoś. Zależy od sytuacji. Parkujemy w cieniu drugiej hali
produkcyjnej, gdzie nie będzie nas za bardzo widać, ale za to my będziemy mieć
oko na wszystkie wydarzenia. Czuwamy nad bezpieczeństwem reszty. — Ostatnie
słowa skierowała do Kiby i Ichiro, na co obaj pokiwali zgodnie głowami
— Dalej mamy
do zdjęcia dwójkę ochroniarzy przy drzwiach. — Naruto przerzucał wzrok z
jednego, z braci Uchiha, na drugiego. — To wasze zadanie. — Bruneci pokiwali głowami,
a Yorumi podeszła bliżej stołu i pochyliła się nad rysunkiem.
— Kolejny etap
to podłożenie ładunków w strategicznych miejscach budowli. — Wskazała poszczególne
punkty na planie. — Każdy z tych ośmiu filarów podpiera konstrukcję w miejscu
docelowym rozłożenia materiałów. Naruto, Sakura, Neji, Sasuke i Lee wchodzą do środka.
Podpinacie wszystko od najdalszego od wyjścia punktu do najbliższego. Nie ma
innej opcji. To przyniesie mniej ryzyka.
— W tym czasie
na zewnątrz działają Yumiko, Deidara, Temari, Itachi i Matsuo. — Naruto również
podszedł do stolika, wskazując cztery punkty, znajdujące się na zewnątrz
budynku. — W tych punktach macie umieścić ładunki, kiedy my będziemy działać
wewnątrz. Pomoże to bardziej wstrząsnąć konstrukcją, bo jest nad wyraz wytrzymała.
Robicie, co trzeba i wycofujecie się do wozów. Wszyscy czekają aż my skończymy
swoją robotę i stamtąd wyjdziemy. Zapalnik będzie w naszym wozie, ale odpalę go
dopiero, kiedy będę pewny, że jesteśmy wystarczająco daleko, żeby nas z tym od
razu nie powiązać. Nie potrzebujemy pościgu. Użyjemy częstotliwości o dalekim
zasięgu, dzięki czemu będziemy mogli uruchomić reakcję łańcuchową kilka
kilometrów od hangaru. Wszystko jasne? — Spojrzał po zebranych. Wszyscy zgodnie
pokiwali głowami, więc Nateko zwinęła plany i schowała je z powrotem do
kieszeni.
— Jedno
pytanie — mruknął Kiba, przypatrując się swojej dziewczynie. — Powinienem się
martwić tym, kiedy to zrobiliście?
— Już się nie
spinaj zazdrośniku — parsknęła Dzika, mrużąc oczy. — Wysłałam mu wstępny plan,
a on tylko dodał kilka detali, typu rozmieszczenia ludzi w wozach.
— To chciałem
usłyszeć. — Uśmiechnął się pod nosem.
— Spokojnie
stary — mruknął Uzumaki. — Tylko ty jesteś na tyle szalony, żeby być z
dziewczyną będącą kwintesencją motta „Nie jestem w niebezpieczeństwie. To ja
jestem zagrożeniem.”
— Grabisz
sobie blondasku. — Szatynka wbiła mu łokieć w żebra.
— No i o tym mówię
— syknął Kitsune, uśmiechając się pod nosem mimo bólu. — Dobra, możecie się
zbierać. Póki co musimy podopinać wszystko na ostatni guzik, żeby ogarnąć dokładną
godzinę, ale akcja odbędzie się za dwa tygodnie. Tego możecie być pewni.
Ludzie powoli
zaczęli opuszczać warsztat, aż w środku został już tylko Naruto z Dziką, która
kazała zaczekać Inuzuce na zewnątrz.
— Też masz to
przeczucie, prawda? — Uzumaki spojrzał na nią z wyraźnym zwątpieniem, na co
pokiwała głową.
— Coś się
stanie i to na dobre zmieni psychikę niektórych członków. Tego jestem pewna —
mruknęła ponuro, zagryzając wargę.
— To cholerne
przeczucie łazi za mną i nie chce puścić — westchnął, opadając bezsilnie na
kanapę. — Co, jeśli źle robimy? Co, jeśli powinniśmy zrezygnować z tego
hangaru? Co, jeśli w ogóle nie powinniśmy tego zaczynać? Czemu nikt nie powie
nam, czy robimy dobrze?
— Nie wiem —
wymamrotała, zapatrując się w pustą przestrzeń. — Nie wiem, co powinniśmy, a
czego nie. Już dawno straciłam poczucie obowiązku, przestałam rozdzielać dobro
od zła. Nic nie jest czarno białe. W naszym świecie rządzą już tylko odcienie
szarości.
— A co, jeśli
nie powinny? — mruknął unosząc na nią zmęczony wzrok.
Miał dość.
Uczucie niepokoju prześladowało go od samego początku zaplanowania tej akcji. Wdzierało
się do jego umysłu i przestawiało nieodpowiednie zapadki, powodując zwątpienie
w rzeczy, których był pewny przez ostatnie lata działalności Konohy. Nie był w
stanie podjąć decyzji, w którą po chwili by nie zwątpił. Pozory podpowiadały, że
wszystko jest w porządku, jednak czym one właściwie były? Kryjówką dla schematów,
których nie mogli być pewni, a to, że los schematów nienawidzi, było wiadome
nie od dziś. Zresztą nie tylko schematów. Oni też od dawna byli na jego
celowniku.
Do rzeczywistości
przywołał go matowy głos dziewczyny.
— Wtedy okazałoby się, że jesteśmy już tylko marnymi kukiełkami w
spektaklu, zmierzającym do nieuchronnej śmierci aktorów — wyszeptała i wyszła
posyłając mu smutne spojrzenie.
Od autorek: Jeej, już drugi rozdział.
Szybko poszło :)
Szczerze to myślałyśmy,
że będziemy go pisać dłużej, ale jakoś wena nie opuszczała, więc
skończyłyśmy dzisiaj.
Chciałyśmy wyjawić wam również, że jesteśmy w
szoku. Otóż na blogu dopiero co pojawił się Prolog wraz z pierwszym rozdziałem,
a już stuknęło nam ponad dwa tysiące wyświetleń. To jest, no, łał. Dziękujemy.
Nie spodziewałyśmy się tego :D
Mamy nadzieję, że ten rozdział również przypadł do gustu,
a jeśli coś wam nie grało to śmiało. Konstruktywna krytyka zawsze
mile widziana. Bardzo pomaga :D
Jeszcze raz dziękujemy za te wyświetlenia i pozdrawiamy cieplutko w
ten zimowy wieczór ;D
super czekam na wiecej
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńMyślałam, że będzie super randka , a tu klops. No ale trudno mam nadzieję, że Naruto lepiej się postara. Rozdział świetny. Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńHehe, powiedzmy, że wredne z nas dziewczynki ;) Dziękujemy za komentarz :)
UsuńJestem! Przybyłam! Ze spóźnieniem, ale jestem :3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam prolog i mam tylko uwagę kosmetyczną: pochyła czcionka w dodatku za jasna męczy oczy... mogłybyście ją nieco zmienić? Strasznie źle się czyta. Po drugie większe akapity (wiem, blogger ostatnio miesza ze wszystkim, ale im większe tym przejrzysty tekst. No i dialogi... w książkach nie wypisują myślników, a pauzy lub półpauzy, w dodatku po niej następuje spacja. Reszta jak najbardziej na tak, ale z tych kosmetycznych spraw to tyle :)
Prolog był... intrygujący! Cholera, to wsadzili ich za kratki? To tak skończy się historia? (z reguły prologi przedstawiają to, co na końcu, nie?) Naruto i Hinata skazani, damn. Nie sądziłam, że to możliwe! Chociaż cholernie podoba mi się, że już NaruHina w akcji, że są ze sobą, a nie tylko do siebie docierają. Wolę takie akcje, szczerze mówiąc.
Przez cały czas miałam nadzieję, że ktoś ich z tych opałów wyciągnie. Nawet wtedy, gdy drzwi furgonetki się otworzyły, miałam taką nadzieję, że ktoś z ich gangu wyskoczy z takim "Surprise madafaka!" Łudziłam się do ostatniego słowa prologu, poważnie! To byłby dopiero zwrot akcji. Jednakże sprawiedliwości stało się zadość... ale czy w pełni słusznie? Świetnie napisany prolog, szybko się czytało, tylko te dialogi, akapity i czcionka... ;p I plus za cytat Kinga, plus za Kinga w ogóle xD
Rozdział pierwszy zaczął się zabawnie, bo Hinata zaliczyła sporo wpadek: zaspała, wpadła na Naruto, zarumieniła się — dobry dzień :D Fajny w ogóle Uzumaki tu u Was, taki prawdziwy. I te jego "masz piękne oczy" awww <3 Moja romantyczna dusza lubi takie teksty, nic nie poradzę xD Piękna deska, lisia deska — podobał mi się ten motyw, bardzo, bardzo! Czyli Naruto kieruje się swego rodzaju zemstą... Hiashi Hyuga... wynika z tego, że coś zrobił z rodzicami Uzumakiego, a ten postanowił wkroczyć na ścieżkę przestępczą, by na sam koniec go wkopać. Tylko że prolog mówi coś zupełnie innego i to zaczyna mnie martwić. Chociaż prawdą jest, że rzadko kiedy udaje się wkopać kogoś, kto ma górę pieniędzy. I jest moment rzucania butelkami, o którym wspominała Hinata w prologu. Zabawnie, biedny Kitsune (oryginalnie, nie powiem). Naruto jest szefem, trochę jak Hokage xD Tak przy okazji, bo czytając o tym ich spotkaniu, zwracajcie uwagę na przecinki, proszę. Na przykład: "Czego się dziwisz, braciszku? <- przecinek wskazany, potrzebny, bo to swego rodzaju wtrącenie. Wracając jednak, kurde, jaki plan! I podoba mi się, jak tak wszyscy do siebie walą tymi pseudonimami (czasami muszę się zatrzymać i ogarnąć kto jest kim, może przydałoby się czasami naprowadzić w jakiś sposób czytelnika?:)). KOCHAM KIBĘ! Od zawsze i na zawsze, ale gra tutaj niezłego badassa i kocham go jeszcze bardziej xD Uchiha za to jaki dobroduszny xDDD Oj, jakby co "tę chwilę" nie "tą chwilę". Aha, i jeśli ktoś krzyczy, to fajnie byłoby zobaczyć tam wykrzyknik. Działo się za to dużo i koniec końców, i tak Sasuke kogoś zabił XD Dzień jak każdy inny. Relacja Naruto i Hinaty kwitnie, podoba mi się — taka zdrowa, normalna, nienachalna. Dobrze mi się to czyta :) Siostra Hinaty sprawia, że mam ciary na plecach. Ma w sobie coś przerażającego i coś, co mówi mi, aby jej kompletnie nie ufać. Z jednej jednak strony jest podatna na ojca, jest pod jego wpływem i to widać. Przykre, ale pewnie w rękach taty jest tylko i wyłącznie marionetką. Znam taką znajomą, która widzi w ojcu autorytet, mimo że wcale nim nie jest. Córki jednak łatwo zaślepić. Ciekawy rozdział, lecę zatem dalej, a tam...
DWÓJECZKA! Ten Ten ma takie samo podejście do upałów jak ja... NIENAWIDZĘ XD Już nie chodzi nawet o samo pocenię się, ale o sam fakt, że nawet oddychanie męczy. Wrr. Ponadto nie sądziłam, że powie Hinacie, kim tak naprawdę jest Naruto! W moim mniemaniu ratowała głównie siebie, nie ją, ale z drugiej strony... może i lepiej? Szczerze? Gaara jakoś nie pasuje mi do osoby klnącej xD Nie wiem, czemu, jego sposób bycia chyba tak jakoś na mnie działa, że to nie pasuje. Gryzie się z nim! Jednakże wulgaryzmy to rzecz ludzka i wybaczam :) Znowu jednak zwróćcie uwagę na przecinki, bo rozdział pod tym względem woła o pomstę do nieba! O braku spacji po półpauzie nie wspomnę... ;p Przepychanki Sasoriego i Deidary, kocham! Ten marionetki, ten bomby xD Rysunki Hinaty takie profesjonale :3 Aż sama mam ochotę coś namalować xD Miałam nadzieję, że Ten Ten przywali Naruto albo chociaż wyleje na niego farbę xD Dostał tylko słoną reprymendę :C Kocham Kibę, powtarzam się, ale go kocham! Dba o kobietę, dba! ŻADNYCH PAPIEROSÓW! A gang... tworzą bomby, bronie. Geniusze siedzą w tej ekipie, to już nawet ja bałabym się wejść im w paradę XD I znowu plan taki mega, że o kurde! Mają łeb. Złe przeczucia — zły znak. Teraz to i ja czuję, że coś się źle skończy (i nie mam tu na myśli prologu!!! dammit). "Wtedy okazałoby się, że jesteśmy już tylko marnymi kukiełkami w spektaklu, zmierzającym do nieuchronnej śmierci aktorów" a tym wygrałyście rozdział, kupiłyście mnie. Chcę więcej!
UsuńŻyczę Wam dużo weny i jak zastosujecie się do tych kosmetycznych rad, to będę wdzięczna. Historia jest tego warta, ot co, ale musicie jednak zwrócić uwagę na te przecinki i akapity, bo przejrzysty tekst dużo daje :)
Pozdrawiam serdecznie, dziewczyny!
PS Nie czytałam dodatku, więc wstawiam komentarz tutaj. Może zobaczycie xD I tak, miałam za dużo znaków!
Kurcze, Nobie ^^ Chyba nie tylko my lubimy się czasem rozpisać :D
UsuńWielgachne dzięki za te wskazówki! W końcu wiemy, co nie gra. Jak tylko będę miała chwilę, to ogarnę, co trzeba.
Hyhyhy, widzisz, co do tego prologu... Powiedzmy, że mamy jeszcze sporo asów w rękawie i oni też, a czy słusznie... To już wyjaśni się z czasem^^
Jeej, Nobie lubi Kinga :3
Cieszymy się, że podoba Ci się Naruto. To wielki komplement -> to, że jest prawdziwy. Serio *.* Zależy nam na tym, żeby ukazać bardziej ludzi, niż bohaterów ^^
Hmm, jeśli jeszcze nie czytałaś dodatku, to niedługo dużo Ci się rozjaśni.
Można w sumie powiedzieć o swego rodzaju zemście. A, co do kwestii wkopania i prologu, to uznajmy to za temat tabu :P Nie piśniemy ani słówka ^^
Taa, butelki to nawet bardzo lubią tu latać^^ I nie tylko butelki, tak zdradzimy :D
W sumie tak, można by go tak nazwać. Hokage to całkiem dobre określenie ^^ (ach wiemy, wiemy. Masakra interpunkcyjna, ale to się poprawi. Przysięgamy)
Łoł, serio, nie spodziewałyśmy się, że ten plan może wywołać taki entuzjazm XD (Dla mnie plan, jak plan XD A Yumi i tak ich nie ogarnia nigdy do końca :P)
Kurczę, możliwe, że trochę trudno, ale nie chcemy w perfidny sposób wyjaśniać, kto jest kim, bo to trochę tak, jakbyśmy traktowały czytelników, jak tumanów XD Ale postaramy się z tym poprawić (no i mamy nadzieję, że z czasem się przyzwyczaicie ^^)
Fajnie, że pogłębiamy tą miłość XD Badass Kiba forever :D (Yumi się z tym nie zgadza, ale ciii, nie musi wiedzieć^^) Uchiha hyhyhy -> pozory mylą ^^
Miło, że wątek NaruHina wychodzi^^. Niedługo sprawy nabiorą trochę gwałtowności (to tak w sekrecie ;)) przez pewne zdarzenie, ale mamy nadzieję, że uda nam się zachować zdrową relacje ^^
Można powiedzieć, że idealnie opisałaś Hanabi, z naciskiem na wpływem ojca. Więcej nie mówimy ^^
Ten Ten^^ Właściwie to nie tylko siebie i jeszcze się wyjawią te inne pobudki -> dlaczego Hinatę i Naruto też ^^
Fakt, Gaara, chyba się z nim trochę zapędziłam w pisaniu, a Yumi nie zwróciła uwagi wyraźnie -.- Dobrze, że Ty na takie szczegóły uważasz J
Jeszcze raz, Gome! Poprawimy się, jak tylko będziemy miały chwilkę dłuższą.
Ach ta dwójka jeszcze wróci^^ Ach tam zaraz uderzy^^ (ale widzę, że mamy podobne zapędy XD)
Hyhy Kiba^^ Dobrze, że go kochasz, bo będzie go jeszcze dużo ^^
(„ŻADNYCH PAIEROSÓW” – słyszę to cały czas i chyba działa XD) Trzeba o zdrowie dbać ^^
A widzisz, jednak ktoś się znajdzie. Zaraz tam geniusze -> wystarczy dobry pomysł, materiał i zręczne palce (nie pytaj skąd to wiem, Yumi chyba też nie wie XD)
Kurcze. Po raz kolejny zwracasz uwagę na plan. One serio tak dobrze wyglądają? O.o
Zawsze do usług w denerwowaniu :D To zdanie było dopisane pod impulsem. Widać dobrze XD
Kurcze, Nobie. Mówisz, że to ja zwalam analizami, ale to nas pozrzucało z foteli. DZIĘKUJEMY!!! Te rady są bardzo przydatne i na pewno się do nich zastosujemy. Cieszy nas, że Ci się podoba historia i uważasz ją za godną uwagi ^^ Cholera, dodałaś nam takiej motywacji, że aż brak słów. Jeszcze raz, wielkie dzięki za te słowa. Jesteś cudowna <3
Ps.Skąd ja to znam XD. Kurcze, dziękujemy za tak długi komentarz. Spokojnie, widzimy wszystkie (te w zakładkach też^^) I skoro nie czytałaś, to tak, jak powyżej, napomkniemy, że tam się już wyjaśnia coś ważnego ^^
Pozdrawiamy cieplutko i jeszcze raz, dziękujemy <3
Yumi&Yoru
Uuu... kolejna wciągająca historia *.*
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog, dopiero 2 rozdział, a mnie już wciągnęło. Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg :D Pozdrawiam i weny życzę ;*
Witamy na blogu ^^
UsuńTrzeci rozdział idzie nam strasznie topornie, ale weźmiemy się za niego niedługo i postaramy wstawić jak najszybciej ^^
Pozdrawiamy i dziękujemy bardzo za komentarz ;*
Yumi&Yoru
Witam,
OdpowiedzUsuńto ja wracam po dłuższym czasie ;]
więc okazuje się, ze Hinata wystawiła Naruto z tą randką... wciąż mi się plącze po główce, kto ich zdradził, no i ta akcja mam nadzieję, że nic się nie stanie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witamy z powrotem :) Dziękujemy za życzenia i oby dalsze rozdziały Ci się spodobały.
UsuńPasst... Tożsamość kreta możesz poznać w 7 rozdziale, który do końca tygodnia zawiśnie na War ;)
Pozdrawiamy ^^