Naruto leniwym
krokiem szedł w kierunku swojego mieszkania. Mijając przechodni, uparcie wlepiał
wzrok w płyty chodnikowe, bawiąc się zapalniczką schowaną w kieszeni dresów. Już
cały tydzień w jego głowie dźwięczały słowa Nateko, które nie dawały mu spać po
nocach. Może i było to głupie, bo przecież to tylko intuicja, ale Uzumakiemu
wystarczyło stwierdzenie, że to jej intuicja. Dzika rzadko myliła się w tych
sprawach, można by rzec, że praktycznie nigdy. Sam też cały czas bił się z głosem,
który wielkimi literami wykrzykiwał mu w głowie, że będzie tego żałował do końca
życia. To dodatkowo zwiększało jego niepokój, bo taka sytuacja zdarzyła się już
po raz drugi w przeciągu sześciu lat – od samego początku działania Sudden
Strike. Już drugi raz miał tak wiele wątpliwości, tak wiele niewiadomych. To
doprowadzało go powoli na skraj wytrzymałości. Gdy tylko zostawał sam, wszystkie
trybiki przestawiały się na tę jedną, przeklętą akcję. Kiedyś zignorował takie
odczucia, był zbyt ufny. Oni doskonale o tym wiedzieli i to wykorzystali.
Do teraz pamiętał
ich szyderczy śmiech i wyrachowanie. Ta dwójka, ci parszywi mordercy, zdawali się pochodzić prosto z piekła. Żadnych zahamowań, żadnego poczucia winy, żadnej
litości. Okolica, w której się znajdował dobitnie mu to uświadamiała. Czuł
lodowaty oddech przeszłości na swoim karku. Przeszłości, która już nigdy nie
miała pozwolić odetchnąć mieszkańcom w spokoju. Wszędzie widział ich twarze,
widział ich działalność. Strach w oczach tych, którzy pamiętali, zrujnowane
rodziny zamordowanych, zaułki, do których już nikt nie wkroczył z własnej woli.
To wszystko, co po nich zostało i właśnie to nadal paliło żywym ogniem.
To on im na to
pozwolił, to on wpuścił ich na swój teren, to on był winien tego strachu, który
panował w dzielnicy jeszcze długo po ich zniknięciu. Bracia Shiwamura zapisali
się na kartach historii wielu ludzi, w tym także jego. Oni byli jego pierwszym
i ostatnim błędem, który kiedykolwiek chciał popełnić. Jednak teraz, w jego głowie
wszystko zaczęło zataczać koło. Kolejny raz tyle wątpliwości, kolejny raz
strach, kolejny raz ostrzeżenia, które starał się nagminnie ignorować. Chaos
nie chciał ustąpić miejsca ani jednej słusznej myśli. Czuł, że po raz kolejny
popełnia błąd, że nie tędy droga. Tylko jak miał to zatrzymać? Ci ludzie na
niego liczyli, byli gotowi uderzyć z całą siłą i nawet na chwilę nie
dopuszczali do siebie świadomości, że mieliby przestać. Robili to, mimo że
wielu z nich poznało braci Shiwamura, wielu przeżyło ich okrucieństwo. Toshiro
prawie złamał Kibę, doprowadzając go do wraku tego silnego mężczyzny, którym
zawsze był. Sasuke wylądował przez niego na ostrym dyżurze, ledwo uchodząc z
ramion śmierci, a Temari odchodziła od zmysłów, gdy katował Gaarę na jej
oczach. Ale to młodszy z braci był gorszy. On nie krzywdził fizycznie. On robił
wszystko, by złamać psychikę ofiary. Matsuo już nigdy nie miał być w stanie
spojrzeć na niego bez strachu. Satoru był jedyną osobą, na widok której Dzika zaczynała
drżeć, jedyną osobą, którą Yumiko zabiłaby bez zastanowienia. Jedyną osobą, której
Jiraiya sam skręciłby kark.
To przerażające,
jak dwójka niepozornych w tamtych czasach studentów, potrafiła zniszczyć człowieka
i to w czasie nie dłuższym niż jeden, pieprzony dzień. Naruto nie wiedział, ilu
ludzi przez nich cierpiało, ale był pewny, że nie chciał znać tej liczby. Nikt
nie chciał.
Poczuł zimne
dreszcze, gdy zobaczył przed sobą zaułek, w którym ich poznał. Zatrzymał się
koło niego i zapatrzył w głąb ślepej uliczki, mając wrażenie, że ledwie wczoraj
przyłapał ich na katowaniu dilera Hiashiego.
Zatrzymał
się na środku chodnika, gdy z pobliskiego zaułka dobiegł go cichy krzyk i odgłos
uderzającego o beton kosza.
Wracał właśnie
od Zboczeńca, który nie szczędził mu wywodów, jak niebezpieczne jest życie
przywódcy gangu i trochę się zagadał, bo Naruto opuścił jego mieszkanie dopiero
o drugiej w nocy, co skutkowało samotnym spacerem po sennych uliczkach Tokio.
Jednak, koniec końców musiał wrócić do głównej ulicy, wtopić się we
wszechobecny zgiełk i ledwo żywy ruszyć
do baru.
Mimo ruchu
aut i obecności niewielu jak na Tokio przechodni, usłyszał cichy hałas i zatrzymał
się obok ślepej uliczki. Nieliczni ludzie mijali go, kompletnie ignorując te
odgłosy, które siłą rzeczy musiały zwracać ich uwagę, jednak oni wyraźnie postanowili się w
to nie mieszać.
Uzumaki
zmarszczył brwi i wkroczył w mrok niepewnie, aczkolwiek z
determinacją stawiając kolejne kroki.
— Jest tu
ktoś? — odezwał się na tyle głośno, by zagłuszyć odgłosy ulicy. — Ktoś
potrzebuje pomocy?
— Nie sądzę.
— Usłyszał zachrypnięty, męski głos, który zaraz roześmiał
się psychopatycznie. Po plecach blondyna przebiegły ciarki, ale nie
ruszył z miejsca, mając wrażenie, że i tak by nie uciekł.
— Satoru,
daj spokój. — Po drugiej stronie uliczki rozbrzmiał głęboki, melodyjny wręcz głos,
również należący do mężczyzny. Chwilę później usłyszał łoskot, jakby na ziemię
upadło coś ciężkiego, ale miękkiego. — To jeszcze licealista.
— Czy... —
Naruto przełknął ślinę i ponownie spróbował coś z siebie wykrztusić. — Czy
wy...
— Zabiliśmy
go? — Pierwszy z mężczyzn zaśmiał się znów tym przerażającym śmiechem, a
Uzumaki poczuł przemożną potrzebę ucieczki i zabarykadowania się w jakimś kącie
na końcu świata. — A nawet jeśli, to co?
— To był
diler Hyugi? — zapytał, przypominając sobie tego podejrzanego faceta z blizną
biegnąca przez nos i gratulując sobie braku drżenia w głosie.
— A to
ciekawe. — Drugi z mężczyzn ruszył z miejsca, a Uzumaki mimo zgiełku ulicy, usłyszał
dudnienie jego kroków. — Jeśli wiesz, kto to był, to albo jesteś od Hiashiego,
albo stoisz po drugiej stronie barykady.
— Nie stoję
po jego stronie — warknął, na chwilę zapominając o tej niepokojącej aurze, jaką
roztaczali wokół siebie nieznajomi.
Księżyc
postanowił w tym momencie wyjrzeć zza wysokiego budynku, oświetlając twarze
jego rozmówców. Naruto poczuł, jak kolana się pod nim uginają. Zacisnął zęby i
powstrzymał drżenie spowodowane widokiem jaki zastał. Opanowało go czyste
przerażenie, a panika zaczęła narastać w zastraszającym tempie.
Jednak to
nie widok zmasakrowanego ciała znajomego dilera wstrząsnął nim tak bardzo. Nie,
to ich oczy. Jedna para tęczówek otoczona burzą blond, wręcz białych włosów, połyskiwała
czerwonym blaskiem odznaczając się nad zasłoniętymi maską ustami. Naruto nie mógł
dopatrzyć się w nich choćby cienia empatii, czy delikatności. Widział w nich
tylko i wyłącznie okrucieństwo. Jeszcze raz przeniósł wzrok na martwego człowieka, rozumiejąc już czyja to sprawka.
Jego kompan, mimo że na pewno nie dotknął tego człowieka choćby palcem, również wyglądał
przerażająco. Pod kosmykami ciemno zielonych włosów, jego piwne, prawie złote tęczówki,
odbijały w sobie promienie księżyca, które jeszcze bardziej eksponowały czyste
szaleństwo, błąkające się w ich kącikach. Jednak to szaleństwo nie przyćmiewało
błysku inteligencji, ale i sadyzmu. Zrozumiał, że musiał zacząć uważać na każde
słowo. Czuł, że
znalazł się w pułapce z prawdziwymi bestiami w ludzkich skórach.
— W takim
razie, mamy do ciebie interes, Kitsune. — Zadrżał na dźwięk swojego pseudonimu.
To, że go znali, nie wróżyło nic dobrego.
Blondyn
wzdrygnął się na to nieprzyjemne wspomnienie i ruszył dalej. Ta dwójka zawsze
roztaczała wokół siebie aurę grozy, a to spotkanie, choć bardzo by tego chciał,
nigdy nie miało zniknąć z jego pamięci.
***
Po piętnastu minutach drogi zobaczył
przed sobą plac, przy którym znajdowała się Kakurega. Przyspieszył kroku na myśl
o przyjemnej pościeli i wygodnym łóżku, jednak momentalnie wrósł w chodnik, gdy
jego oczy wyłapały w tłumie znajome kosmyki włosów.
Zmrużył powieki, próbując odnaleźć wzrokiem granatową czuprynę, co przyszło mu całkiem łatwo,
bo dziewczyna właśnie siadała na murku fontanny, ustawionej pośrodku placu.
Niemal biegiem rzucił się w jej stronę, zwalniając dopiero po przejściu na
brukowaną wysepkę pośrodku ulic.
Podszedł do zupełnie nieświadomej jego obecności dziewczyny i przysiadł obok niej.
Hyuga dopiero wtedy przerwała rysowanie, a węgiel wysunął się jej ze smukłych
palców, uderzając o wybrukowaną nawierzchnię.
— Cześć —
mruknął Naruto, łapiąc jej spłoszone spojrzenie. Hinata zauważyła, że się jej
przygląda, więc szybko schyliła się po czarną kostkę, by schować ją do małego
piórnika, leżącego obok niej i przy okazji zakryć twarz włosami.
— Cześć —
wyszeptała, splatając dłonie na kartkach bloku.
Nie wiedziała,
jak ma się zachować. Nie rozumiała też jakim cudem, zamiast unikać miejsc, w których
mogła na niego wpaść, ona mimo wszystko przyszła właśnie tam, gdzie mieli się
ostatnio spotkać. To był zwykły impuls. Porwała szkicownik, piórnik z węglami i
sepią, i wyszła z domu. Wiedziała, że plac w śródmieściu to miejsce, gdzie nie
sposób go nie spotkać, a jednak tam poszła.
Kiedy przysiadła
na murku fontanny i wzięła się za rysunek, zaczęła żałować swojej decyzji. Bo i
po co tam przyszła? Nawet nie wiedziała, co chciała mu powiedzieć. Czy w ogóle
chciała go spotkać? I kiedy już zdała sobie sprawę ze swojego beznadziejnego
zachowania, on nagle pojawił się obok. Po prostu przysiadł obok niej i
powiedział „Cześć”. To było takie normalne, a jednocześnie takie dziwne. W końcu
znał ją kilka dni, rozmawiał ze dwa razy, a ona go wystawiła nie przychodząc na
spotkanie i nawet nie trudząc się o jakiekolwiek wyjaśnienia. Najzwyczajniej w świecie stchórzyła. A on? Co zrobił ten wielki szef organizacji przestępczej, przed którą
drżeli mieszkańcy całego Tokio? Podszedł i przywitał się, a w jego głosie nie
zadrżała choćby nuta rozdrażnienia, czy zawodu.
— Wszystko u
ciebie w porządku? — ciągnął dalej, gdy biało oka zamilkła, wbijając sobie
paznokcie w dłonie. Dziewczyna skinęła jedynie głową, na co Uzumaki westchnął
ciężko i zapatrzył się w niebo. — Rozmawiaj ze mną, Hinata. Proszę.
— Przepraszam —
wyszeptała, przygryzając wargę.
— Za co? —
Blondyn zdawał się być autentycznie zaskoczony. — Miałaś prawo tak zareagować,
tym bardziej, że nie znasz mnie za dobrze.
— Ale mogłam
chociaż powiedzieć ci o tym osobiście — wymruczała, spuszczając wzrok na swoje
buty. — Przepraszam za to, że tego nie zrobiłam.
— W porządku —
mruknął, uśmiechając się pod nosem. — Ten wparowała do sali plastycznej niczym
burza, ale koniec końców przeżyłem, więc nie jest tak źle.
Hinata zaśmiała
się pod nosem, wyobrażając sobie rozgniewaną przyjaciółkę. Uzumaki miał rację.
To mogło skończyć się o wiele gorzej.
Siedzieli dłuższą
chwilę w ciszy, ignorując ludzi rzucających im ukradkowe spojrzenia. Musieli
wyglądać jak para zakochanych, ale Hinata była zbyt speszona, by coś z tym
zrobić, a Naruto nie zwracał na to uwagi. Hyuga intrygowała go i naprawdę miał
ochotę bliżej ją poznać, ale nie wiedział, czy dziewczyna chciała mieć z nim
jeszcze do czynienia.
— Nie masz może
ochoty na Ramen? — zapytał podnosząc się na równe nogi. Dziewczyna spojrzała na
niego niepewnie, ale po chwili zastanowienia uznała, że to nie był zły pomysł.
Skinęła głową i wstała, porywając przy tym w ręce szkicownik i piórnik. —
Super. W takim razie ja stawiam.
— Nie trzeba,
mogę zapłacić — zaprotestowała natychmiast, jednak Uzumaki zbył ją machnięciem
ręki.
— To ja tu próbuje
pokazać się od tej dobrej strony, co nie? — Wyszczerzył się i podrapał w zakłopotaniu
po blond czuprynie. — W końcu muszę ci udowodnić, że to, co robię, nie określa
tego, kim jestem, prawda?
— Ale ja wcale
tak nie...
— Gdyby tak było,
nie uciekłabyś. — Znowu. Zero zawodu, czy ukrytej pretensji. Po prostu
stwierdził oczywisty dla niego, jak i dla niej fakt. — No dalej, pokażę ci
dzielnicę miasta, w której na bank nigdy nie byłaś.
Dziewczyna
skinęła ponownie głową i ruszyła za blondynem w stronę ulicy, by po chwili
znaleźć się po drugiej stronie. Przeszli pod Kakurege, gdzie chłopak zatrzymał
się sprawdzając, czy aby czasem nie uciekła. Widząc przy tym, jak nieporęczny
był jej szkicownik, pokręcił głową w rozbawieniu.
— Nie jest ci
trochę niewygodnie? — Wskazał brodą na trzymane przedmioty.
— To nic
takiego. — Spuściła wzrok, rumieniąc się przy tym. Musiała wyglądać śmiesznie,
taszcząc ze sobą tak duży blok.
— Może
zostawisz to na razie w barze? — Posłała mu wystraszone spojrzenie, już w myślach
odtwarzając, co mogłoby się stać z jej rysunkami, ale śmiech blondyna szybko
odwrócił jej uwagę.
— Nie w samym
barze. Chodziło mi o moje mieszkanie. — Wskazał na okna znajdujące się nad
przeszkloną witryną. — Nikt oprócz mnie nie ma tam wstępu. Matsuri pilnuje zza
baru, czy aby nikt nie próbuje się wziąć za sforsowanie tych schodów, więc możesz
być spokojna. Twoje rysunki będą bezpieczne.
— Nie chciałabym
robić ci kłopotów.
— Jakich kłopotów?
— Blondyn roześmiał się, już otwierając drzwi baru. — No dalej, chodź za mną.
Hyuga zagryzła
wargę, ale ostatecznie weszła za Uzumakim do budynku.
Od razu uderzył
w nią zapach alkoholu wszelkiej maści. Rozejrzała się zaciekawiona po
pomieszczeniu. Rzadko bywała w klubach i barach, ale musiała przyznać, że ten
był wyjątkowo klimatycznym miejscem. Jasnobrązowa boazeria pokrywała ściany i
sufit, z którego na krótkim łańcuchu zwisały czarne lampy, imitujące
kandelabry. Podłoga została wyłożona deseczkami parkietu, tworząc ciekawy wzór
współgrający ze ścianami i sufitem.
W najdalszym kącie
pomieszczenia znajdowały się drewniane, kręcone schody, a naprzeciw drzwi stał
wielki, dębowy bar, wykończony przeróżnymi ornamentami wyrzeźbionymi w drewnie
oraz cienką warstwą czarnej, błyszczącej płyty, której Hinata nie była w stanie
zidentyfikować, a która idealnie zgrywała się z czarnym szkłem witryny. Za nim
znajdował się równie wielki, dębowy barek otaczający z trzech stron szare drzwi
z napisem „Tylko dla personelu”. Znajdowało się tam mnóstwo różnokolorowych
butelek, każda z białą etykietą, informującą o jej zawartości.
W
pomieszczeniu przy dwuosobowych stolikach, ustawionych przy lewej ścianie
pomieszczenia, tak jak i przy barze, siedziało kilkoro ludzi. Jedynie małe
boksy po prawej stronie świeciły pustkami.
Oddzielone
drewnianymi ściankami stoliki, zauroczyły Hinatę. Ciemnozielone blaty były
otoczone cienką ramką drewna, zdobioną w przeróżne motywy, a na samej zielonej
nawierzchni, połyskiwały czarne odłamki szkła, kontynuujące misterny wzór.
— Chcesz wejść
ze mną na górę, czy poczekasz tutaj? — Uzumakiemu nie uszedł uwadze jej
zachwyt, który przyprawił go o dumę. Kochał swój bar i bardzo lubił, kiedy ktoś
go doceniał.
Hinata
rozejrzała się w popłochu po ludziach, siedzących w lokalu. Nie bardzo widziało
jej się zostawać na dole z obcymi. Niepewnie podeszła do niego, na co Naruto błysnął
zębami w uśmiechu i zachęcił ją ruchem ręki, wchodząc już na schody.
Chwilę po tym
stała w jasnym, przestronnym salonie. Odcienie brązu i beżu sprawiały, że pokój
był przytulny mimo swej wielkości. Wokół małego drewnianego stolika stały duże,
beżowe kanapy. Na podłodze leżał dywan w tym samym kolorze, a naprzeciw mebli stał telewizor.
Na ścianach
wisiały zdjęcia, które zwróciły uwagę Hinaty. Podeszła do komody, nad którą
wisiał duży obraz, przedstawiający bardzo podobnego do Naruto mężczyznę i młodą,
rudowłosą kobietę. Wokół porozwieszane zostały inne, mniejsze zdjęcia tej dwójki,
samego Uzumakiego, kilkorga ludzi, których kojarzyła z uczelni, jak i zupełnie
nieznanych jej osób. Na komodzie za to stały obrazy, które musiały by dziełem
blondyna, przedstawiające tego niezwykłego lisa z wzoru na jego desce. Pomiędzy
nimi znajdowało się jeszcze jedno zdjęcie, na widok którego Hinata zmarszczyła
brwi. Widniał na nim bowiem starszy mężczyzna, z długimi białymi włosami i
czarnymi oczami – profesor Yoshizaki.
— Rysunki leżą
bezpieczne w moim pokoju, a drzwi są zamknięte na klucz. — W pomieszczeniu
pojawił się rozpromieniony Uzumaki, z kurtką w jednej ręce i kluczem w drugiej.
Blondyn zauważył, na co patrzyła i roześmiał się pod nosem. — Jiraiya to dobry
znajomy moich rodziców i mój chrzestny. Stąd to zdjęcie.
— Och — wymsknęło
jej się, bo przez chwilę pomyślała, że profesor ma coś wspólnego z gangiem.
Naruto, jakby czytając jej w myślach, pokręcił ze śmiechem głową.
— Nie martw się.
Codziennie próbuje wybić mi to z głowy, ale jak widać, nie wychodzi mu to
najlepiej. — Wzruszył ramionami i wskazał na drzwi. — Jedziemy?
— Jedziemy? —
zdziwiła się, bo wcześniej nie wspominał nic o żadnym pojeździe. — Znaczy
samochodem? To aż tak daleko?
— Pół godziny
drogi stąd — mruknął, przekrzywiając śmiesznie głowę. — Ale nie chciałem jechać
samochodem, tylko motocyklem. Chyba, że wolisz samochód.
— Nie, nie, w
porządku. — Pomachała szybko rękami i spuściła wzrok. — Bardzo lubię motocykle.
— No to jak?
Idziemy na dół?
Hinata skinęła
głową i ruszyła za rozpromienionym chłopakiem na dół do baru, a stamtąd do drzwi
z napisem „Tylko dla personelu”. Ledwo co znaleźli się na słabo oświetlonym
korytarzyku, Naruto skręcił w prawo, do małego pustego pomieszczenia i otworzył
kolejne drzwi. Za nimi znajdowały się schody, które okazały się prowadzić do
niewielkiego warsztatu, gdzie stał żółty Chevrolet Camaro oraz motocykl, teraz przykryty plandeką.
Blondyn z uśmiechem
podszedł do osłoniętej maszyny i jednym ruchem ściągnął z niej materiał, a
oczom Hinaty ukazał się czarny Suzuki Hayabusa. Dziewczynie aż zaświeciły się
oczy na ten widok. Zawsze chciała mieć swój motocykl, ale ojciec nigdy nie pozwalał
jej myśleć o czymkolwiek, co nie było związane z grupą. Gdy się od
niego uwolniła to marzenie zaczęło jej umykać, zasłonięte zmartwieniami
codziennych dni, aż w końcu zrzuciła je na ostatni plan i odpuściła.
— Podoba ci się?
— Blondyn nie mógł przestać się uśmiechać na widok iskierek w jej oczach.
Dziewczyna skinęła głową i podeszła bliżej, nie spuszczając oczu z piekielnej
maszyny. — To jak, chcesz się nim przejechać?
— Jasne,
ale...
— Kask leży na
półce. — Uzumaki wskazał na szafkę z narzędziami, stojącą tuż obok Hyugi. — A tu — odwrócił się i zaczął grzebać w
szafie stojącej za nim, by po chwili rzucić w nią kawałkiem materiału — masz
kurtkę.
Hinata złapała
zręcznie czarną skórę i po chwili wahania, nałożyła ją na ramiona. Sięgnęła po czarny kask, a gdy się odwróciła, Naruto siedział już na motocyklu w
biało czarnej kurtce i białym kasku. Zachęcił ją ruchem głowy i nacisną guzik
na pilocie, a drzwi warsztatu zaczęły podjeżdżać w górę. Dziewczyna w trymiga
znalazła się za nim, niepewnie go obejmując. Gdy drzwi uniosły się wystarczająco
wysoko, Naruto kazał jej się schylić i ruszył z rykiem silnika, ledwie nie
zahaczając głową o wciąż podnoszącą się klapę.
Wyjechali z
podziemi, prosto na główną ulicę, gdzie blondyn stopniowo przyspieszał, wymijając po
drodze wszystkie samochody. Hyuga zacisnęła oczy i mocniej przytuliła się do chłopaka.
Poczuła, jak ten się śmieje, by za chwilę docisnąć gaz.
Mimo początkowego
strachu, Hinata z każdą chwilą coraz mniej obawiała się tej jazdy. Wyczuła w chłopaku dobrego kierowce i zaufała mu. Otworzyła oczy, nieco rozluźniając uścisk.
Pojazdy migały jej przed oczami w zastraszającym tempie, ale jej to nie przerażało.
Poczuła adrenalinę, której tak bardzo jej brakowało od czasu ostatnich wyścigów
samochodowych. Ryk potężnego silnika rozbrzmiewał w jej uszach, co sprawiało, że
miała ochotę zaśmiać się radośnie, jak mała dziewczynka. To było niesamowite,
ta prędkość, to poczucie wolności. Brakowało jej tego.
Uzumaki wyczuł, że się rozluźniła i uśmiechnął
się pod nosem. Domyślał się, jak mogła się czuć. Do teraz pamiętał swoją
pierwszą przejażdżkę z ojcem na starej, wysłużonej Yamaha FJ1200.
Po ponad
dwudziestu minutach szybkiej jazdy, zwolnił nieco, wjeżdżając w końcu w
dzielnicę, którą chciał jej pokazać. Spokoju okolicy nie śmiało burzyć zbyt
wiele samochodów. Uzumaki jechał wąskimi uliczkami, co rusz skręcając w jakiś
zaułek, a Hinata z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w otoczenie.
Ta cicha
dzielnica wydawała się w ogóle nie należeć do tak wielkiej metropolii, jaką było
Tokio. Wąskie uliczki, domki przypominające okres Meiji i dużo zieleni tworzyło
z tego miejsca niezwykłą, bezpieczną przystań. Gdzieniegdzie zauważyła witryny
sklepowe, ale wszystkie wydawały się zatrzymać w uroku odpowiadającym tej
jednej, konkretnej epoce. Na ulicach nie było zbyt wielu ludzi, a ci, których
mijali, machali do nich wesoło. Hinata uznała zatem, że Naruto musiał często tu
bywać, skoro był rozpoznawalny nawet w kasku. Zastanawiała się, jak trafił do
tej dzielnicy. Ona całe swoje życie spędziła w Tokio, ale nigdy nie przypuszczałaby,
że istnieje tak piękne, spokojne miejsce wśród tego całego zgiełku i pośpiechu.
Uzumaki zwolnił
jeszcze bardziej, by po chwili zatrzymać się kilka metrów od małej, drewnianej
budki, której szyld głosił „Ichiraku Ramen”. Hyuga zsiadła z maszyny, co zaraz
zrobił jej towarzysz i chwilę po tym siedzieli już przy barze budki, odłożywszy
kaski i kurtki na siedzenia obok.
— Dwa razy to
co zawsze, staruszku. — Naruto posłał starszemu mężczyźnie uprzejmy uśmiech, który
ten odwzajemnił i zabrał się do roboty. — Mówię ci, najlepszy Ramen pod słońcem.
— Musisz często
tu bywać, skoro, ludzie cię rozpoznają — wypaliła nagle, nawet nie wiedząc,
dlaczego.
Blondyn
spojrzał na nią zdezorientowany, by po chwili wybuchnąć śmiechem. Ta dziewczyna
nie przestawała go zadziwiać. Co rusz coś nowego. Obrazy, ucieczki, motory, a
teraz jeszcze to.
Gdy już się
uspokoił, na jego twarzy zawitało rozczulenie, które nie umknęło Hyudze.
— Cóż, trudno,
żeby nie rozpoznawali chłystka, którego ganiali z miotłami i patelniami po
ulicach — mruknął rozbawiony, obserwując zdezorientowanie malujące się na jej
twarzy. Jednak po chwili jego twarz przybrała nieco pochmurny wyraz. — Wychowałem
się w tej dzielnicy. Mieszkałem tu z rodzicami przez siedemnaście lat. Dwie
przecznice stąd znajduje się mój stary dom, ale od śmierci rodziców nie mam z
nim dobrych wspomnień. Nie byłem tam dobrych pięć, może nawet sześć lat.
Hinata
momentalnie pożałowała swojego pytania. Może nie znała go za dobrze i najczęściej
widziała tylko na korytarzach wydziału, ale jeszcze nigdy nie wydawał jej się
być tak przygnębiony. Zrozumiała, że nie mógł mieć łatwego życia, a rodzice musieli
być dla niego ważni. I musiało spotkać ich coś złego, skoro nie chciał wracać
do rodzinnego domu przez całe sześć lat. Sama też coś o tym wiedziała.
Naruto zauważył
jej minę i szybko potrząsnął głową, pozbywając się niepotrzebnych w tej chwili
myśli.
— Cóż, co było
minęło. — Uśmiechnął się do niej ciepło. — Niech przeszłość pozostanie w przeszłości.
Hyuga pokiwała
głową i podniosła na niego niepewne spojrzenie. W jego oczach po raz kolejny
nie zobaczyła tego, czego się spodziewała, a mianowicie wyrzutów, czy
reprymendy. Była tam radość i ciepło, ale i odrobina smutku, którą musiały wywołać
wspomnienia z dzieciństwa. Niezręczną sytuację przerwał staruszek, stawiając
przed nimi dwie miski parującej zupy, za której pałaszowanie zabrali się niemal
natychmiast.
Żadne z nich
nie poruszyło już tej kwestii. Cały czas rozmawiali na zupełnie nieważne tematy
i co chwilę wybuchali śmiechem na wspomnienia zabawnych sytuacji, jakie im się
przytrafiały.
Po zjedzonej
kolacji, postanowili zostawić motocykl na oku właściciela „Ichiraku Ramen” i
przejść się po dzielnicy, w której już powoli zapalano latarnie. Niestety nie
zdążyli dojść choćby do końca ulicy, gdy telefon blondyna rozdzwonił się, na co
ten przeklął szpetnie pod nosem i przeprosił Hyugę, odchodząc kilka kroków
dalej. Kiedy zobaczył na wyświetlaczu dobrze znaną, leniwą gębę, przeszły go
ciarki. Nara nigdy nie dzwonił z byle gównem.
— Mów — warknął,
mając złe przeczucia.
— Mamy
problem. — Usłyszał znudzony, a jakże, głos przyjaciela. — Musisz natychmiast
ruszyć tu swoją dupę.
— Co się znowu
stało? — Zmarszczył brwi, oglądając się na Hinatę, która przyglądała się mu zaciekawiona jego nerwową reakcją. — Jestem teraz jakby zajęty, wiesz?
— To zmień to
zajęcie, bo to pilne, Uzumaki — warknął brunet, na co Naruto się skrzywił.
Cholernie mu się to nie podobało. — Dojedziesz do bazy wilków w piętnaście
minut max.
— Jestem w
Hayazaki, Nara — syknął tamten, tupiąc nerwowo nogą. — I muszę kogoś odstawić
do domu.
— Nie żartuj
sobie ze mnie — warknął Shikamaru, wzdychając ciężko. — Gdzie musisz tego kogoś
odstawić?
— Okolice
Shibuyi — mruknął, już zawracając w stronę dziewczyny. — Będę tam za jakieś
czterdzieści minut.
— Pospiesz się.
— Usłyszał jeszcze zanim się rozłączył.
— Przepraszam,
obowiązki wzywają — powiedział ponuro, drapiąc się po karku w zakłopotaniu. —
Muszę podjechać do kumpla, ale odwiozę cię do Shibuyi. Strasznie cię za to
przepraszam.
— Nie szkodzi.
— Hyuga pokręciła głową. — Rozumiem, jesteś zajęty. Też powinnam już wrócić.
Ten pewnie się zastanawia, gdzie mnie wcięło.
— Zaraz.
Mieszkasz z Ten Ten? — Uzumaki otworzył szeroko oczy, zatrzymując się w pół
kroku. Dziewczyna przytaknęła ruchem głowy. — Życie mi ratujesz, Hinata! —
krzyknął, porywając ją w ramiona i okręcając się z nią wokół własnej osi. — Możemy
wrócić skrótami.
Po tym odstawił
zaczerwienioną dziewczynę na ziemię i niemal biegiem ruszył do stojącej przy
budce maszyny. Czekając aż ta zarzuci na siebie kurtkę i kask, powiadomił Nare,
że zjawi się w bazie za dwadzieścia minut.
Chwilę po tym
z rykiem silnika opuszczali tę spokojną dzielnicę, by po dziesięciu minutach
jazdy, Naruto wysadził Hinatę pod strzeżonym osiedlem. Podziękował jej za wieczór,
uspokoił, mówiąc że zwróci szkicownik przy najbliższej okazji i pomachał jej, zaraz znikając w mroku
ulicy. Hyuga stała tam jeszcze kilka minut, nadal ubrana w skórzaną kurtkę, którą
jej pożyczył i z kaskiem w ręku. Zastanawiała się, czy chodziło o gang, kiedy
wspominał jej o obowiązkach. Przez ten miły wieczór zapomniała, komu tak
naprawdę pozwoliła się wywieść w nieznane. Miała ochotę strzelić sobie porządnie
w twarz. I to nie dlatego, że mu zaufała, ale dlatego, że coraz mniej obchodziło
ją to, czym blondyn się zajmował. A powinno i dobrze o tym wiedziała. Nie mogła
zapominać o ojcu i jego interesach. W końcu Naruto obracał się w tym samym
tokijskim półświatku. Tylko, czy aby słuszne było kwalifikować go pośród
zbrodniarzy równych jej ojcu?
Westchnęła ciężko
i z jeszcze większym niż wcześniej mętlikiem w głowie, zaczęła wspinać się po
schodach do swojego mieszkania.
***
Shikamaru jak
zwykle siedział przed swoimi monitorami, przysypiając w wygodnym fotelu, Temari
opierała się biodrem o biurko, mierząc blondyna ostrym spojrzeniem, a Kankuro
majstrował przy swoich marionetkach, rozłożony na starej, styranej kanapie.
Poza tą nieodłączną trójką, w pomieszczeniu znajdował się Gaara, szef QW oraz
Madara z DF.
— Coś ty taki nabuzowany? — zapytał ten ostatni, odbijając się
od ściany, o którą się opierał.
— Nieważne —
rzucił Uzumaki i spojrzał wyczekująco na Nare, który zdążył wrócić do pionu.
— Ktoś chciał
włamać się nam do systemu — powiedział ponuro brunet, odwracając się do monitorów.
— Próbował wkraść się do bazy członków i wykraść ich dane. Co więcej,
zaatakowany został serwer z danymi na temat broni i pojazdów, których używamy.
Ich ulepszeń i planów budowy.
— Coś zginęło?
— Naruto przysiadł na stoliku i skrzyżował ręce na piersi.
— Zdążyłem
zablokować wszystkie serwery, zanim hakerowi udało się dotrzeć do ostatniej
zapory, ale właśnie tu pojawia się problem. — Shikamaru zwrócił się twarzą do
nich i na powrót rozłożył wygodnie w fotelu. — Zapory nie zostały złamane. Ktoś wyraźnie
wiedział, jakie mamy zabezpieczania. Co więcej, wiedział jak je przejść. Krok po
cholernym kroku.
— Żartujesz
sobie ze mnie? — Uzumaki wlepił w niego zszokowane spojrzenie. — Przecież te
zabezpieczenia to twoja robota. Jak ktoś postronny mógł przejść choćby jedno z
nich?
— I tu
dochodzimy do meritum — mruknął ponuro, spoglądając kolejno na każdego z szefów
gangów. — Mamy kreta w szeregach.
Naruto
zmarszczył brwi. Kreta? To już była czysta ironia. Jak na zawołanie przypomniał
sobie braci Shiwamura i parsknął gorzkim śmiechem. Nie mógł się ich pozbyć z głowy.
Historia naprawdę zataczała koło, a cała ta sytuacja coraz mniej mu się podobała.
Czuł, że jeśli czegoś nie zrobi, to wszystko go przerośnie. Zamknął oczy, próbując
się uspokoić, ale na nic zdało mu się oddychanie. Gniew zaczynał kiełkować w
nim na dobre.
Gdzieś za nim
Madara prychnął pod nosem, a Kankuro rzucił na stolik jeden z kluczy.
— Nie wierzę —
warknął Gaara, piorunując Nare wzorkiem. — Drugi raz? To jakiś żart?
— To
upierdliwa sytuacja, ale ktoś po prostu musiał podać im hasła. Nie ma innej
opcji. — Zamknął oczy i odchylił głowę, opierając ją na fotelu. Miał dość walki
z hakerem i zmianą zabezpieczeń, a czekała go mało przyjemna rozmowa. Westchnął
ciężko i spojrzał na nich spod przymrużonych powiek. — Dobrze wiecie, że nikt
nie jest w stanie ich złamać.
— Kto? —
Uzumaki złapał za nasadę nosa, już szukając w głowie podejrzanych osób.
— Tego nie
wiem, ale wiem, kogo można wykluczyć z kręgu podejrzanych w QW. — Shika rzucił
kontrolne spojrzenie Gaarze. — Koniec końców zostają nam Nateko, Kagawa i
Matsuri.
— Matsuri nie
ma z tym nic wspólnego — wycedził przez zaciśnięte zęby rudowłosy.
— Nie możesz
tego wykluczyć, Gaara. — Głos zabrała Temari, stając obok Nary. — Każdy może być
podejrzanym. Ty możesz jej ufać, ale reszta już niekoniecznie.
Shukaku prychnął
pod nosem, ale już więcej się nie odezwał. Wiedział, że z tą dwójką nie ma co
dyskutować, a już tym bardziej, kiedy zdawał sobie sprawę z tego, że mają rację.
— W Sudden
Strike możemy wykluczyć podejrzenia. — Jeleń zwrócił się w stronę Naruto, na co
on tylko kiwnął głową, zaciskając zęby. — A ty, Madara? Jakieś podejrzenia?
— Ozawa —
rzucił Uchiha, hardo patrząc w czarne oczy hakera. — Nikt więcej.
— I tutaj muszę
się nie zgodzić. — Nara rzucił mu ostre spojrzenie. — Sasaki i Kikkawa
wcale nie są pewniakami.
— Musimy o tym
porozmawiać z resztą — wtrącił się Naruto, zanim Madara zdążył zacząć kolejną kłótnię,
której puentą i tak byłaby racja Nary. — Niech każdy wyśle informację do członków
swojej ekipy. Tych, których nazwiska tutaj nie padły. Musimy znaleźć i pozbyć
się tego kreta. I to jak najszybciej.
*
Godzinę później
w bazie Wilków pojawili się pozostali członkowie gangów, rzucając podejrzliwe
spojrzenia Narze i swoim szefom. Takie spotkanie nie było zwyczajną rzeczą, tym
bardziej, że brakowało kilkorga kluczowych członków.
— Żartujesz
sobie z nas? — warknął Kiba, gdy tylko Shika skończył swój wywód, uwzględniając
w to nazwiska podejrzanych osób. — Chyba nie wierzysz w to, że Yorumi zrobiłaby
coś takiego? Kurwa, chyba sobie w kulki lecisz, Nara.
— Stwierdzam
fakty, Inuzuka — powiedział spokojnie, mierząc go ostrym wzrokiem. — Nie
zapominaj, że każdy może być kretem. Tym bardziej, że Nateko pomagała ustalić
zasadę działania tych serwerów. Ona jest w tej chwili główną podejrzaną.
— Nie pierdol,
Nara, tylko pomyśl przez chwilę. — Deidara podniósł głos, zwracając na siebie
uwagę zebranych. — Nie mogła tego zrobić, nawet jeśli miała do tego najlepsze
warunki. Tak samo, jak nie zrobił tego Matsuo i co ważniejsze, nie Yumiko.
— To ty przez
chwilę pomyśl — mruknął Gaara, patrząc ostro na blondyna. — Sasaki mogła to
zrobić, tak samo, jak Dzika. Obie dobrze sobie z tym radzą.
— Co jest z
tobą nie tak, Uzumaki? — syknął Kiba, zdenerwowany jego milczeniem. — Od kiedy
przestajesz wierzyć swoim ludziom? Powiedz mi, do cholery, dlaczego przestałeś
wierzyć tym, którzy tyle przez tego sukinsyna wycierpieli i tak dużo dla ciebie
zrobili?! Odezwij się w końcu!
— Kiba, uspokój
się. — Ten próbowała przytrzymać go za ramię, ale wyrwał się jej i podszedł
szybkim krokiem do blondyna, zaciskając dłonie na materiale jego kurtki.
— Powiedz mi
Uzumaki, kiedy? — Wlepiał w niego rozsierdzone spojrzenie, próbując się opanować,
ale za nic mu to nie wychodziło.
Oni nie znali
dziewczyn i Matsuo tak dobrze, jak on i Deidara. Nie mogli zdawać sobie sprawy,
ile kosztowało ich stawienie czoła swoim lękom. Jak bardzo musieli zacisnąć zęby,
żeby być w stanie stanąć naprzeciw Hyugi jako łowcy, a nie ofiary.
Naruto też
zdawał sobie z tego sprawę, ale nie potrafił się przemóc. Już raz zaufał i skończyło
się to dla nich tragicznie. Tym razem nie zamierzał odpuszczać, mimo przeszłości,
którą każdy z nich dobrze znał. Chciał uniknąć ofiar.
— Dlaczego,
Uzumaki? — Kiba oddychał ciężko, a Gaara był gotów w każdej chwili doskoczyć do
niego i odciągnąć go od blondyna. Za to Madara obserwował z uwagą Deidare.
— Bo nadal
pamiętam, ile razy zostaliśmy zwodzeni za nos przez ludzką chciwość i nienawiść.
— Kiba zapatrzył się na niego w niedowierzaniu, by po chwili prychnąć gniewnie
i odsunąć się od przyjaciela.
— I czego ty
od nas oczekujesz? — Deidara zaśmiał się pod nosem, zaciskając dłonie w pięści.
— Mamy zamknąć je w magazynach, dopóki nie przyznają się do winy?
— Macie śledzić
wszystkich, których nazwiska zostały tu dzisiaj wymienione — zagrzmiał Madara,
kończąc to żałosne przedstawienie, które reszta ekipy obserwowała nawet nie
pisnąwszy słówka. — Wystarczy walki kogutów. Nic wam to nie da, a czas ucieka.
Chcecie, żeby zostały oczyszczone z zarzutów? To weźcie się do roboty.
***
Inuzuka
siedział z Deidarą w samochodzie przed blokiem, w którym mieszkał blondyn.
Obydwaj wpatrywali się ponuro w rozświetlone okna na drugim piętrze. Gdy
spotkanie się zakończyło, kilka osób dostało polecenia śledzenia podejrzanych.
Naruto wiedział, że to nie jest dla nich łatwe, ale dla dobra ich i
dziewczyn, właśnie oni mieli mieć na nie oko. Żadnemu z nich to się nie podobało,
ale nie mieli wyjścia. Bez słowa opuścili bazę Wilków i razem pojechali pod dom
Deidary, gdzie obecnie obie siedziały.
— Yumi tego
nie zrobiła — odezwał się w końcu Iwasaki, ale Kiba tylko mocniej zacisnął ręce na
kierownicy. — Nie byłaby w stanie tego zrobić.
— Wiem to —
warknął szatyn, wzrokiem uparcie świdrując okna mieszkania. — Tak dobrze jak
wiem, że Yoru w życiu nie sprzedałaby nas Hyudze. Nienawidzi go.
Kita skinął głową
i westchnął ciężko. Odpiął pas i otworzył drzwi.
— Powiem jej, że
na nią czekasz — wymruczał pod nosem. — Lepiej, żeby nie zostawała dzisiaj u nas. Razem są
zbyt przenikliwe. Zaczęłyby coś podejrzewać. Zresztą, jeśli tego nie zrobiły do
teraz, to i tak zaczną, kiedy tylko nas zobaczą.
Kieł zaśmiał
się pod nosem tak bezradnie, że Deidare przeszły ciarki. Dawno nie widział
przyjaciela w takim stanie, właściwie zdarzyło się to tylko raz.
— Wystarczy, że
wejdzie do samochodu. — Oparł czoło na kierownicy, nadal kurczowo ją ściskając.
— Nie dam rady jej okłamać, nie umiem. Zresztą nigdy nie umiałem. Nie udało mi
się to choćby raz przez te całe, pieprzone sześć lat.
Iwasaki nie
bardzo wiedział, co ma zrobić. Sam czuł się okropnie i chociaż był o wiele
lepszym aktorem niż Kiba, wiedział, że Yumi nie okłamie. Nara ustawił ich pomiędzy
młotem a kowadłem, a Naruto na to przystał.
— Masz pięć
minut — mruknął po dłuższej chwili. — Potem ona znajdzie się na dole, a ty
musisz ją dowieźć do domu, zanim postanowi wyskoczyć i nas ze sobą skonfrontować.
— Wiem —
wymruczał. — Dam radę. Tylko nie daj po sobie poznać już na wejściu, że coś
jest na rzeczy.
Deidara skinął
głową i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Kiba westchnął ciężko, opierając się o zagłówek. Naruto doskonale zdawał sobie sprawę, że mogą nie dać sobie z tym
rady. Mimo to wyznaczył im to zadanie, ignorując przy tym wszelkie protesty.
W napięciu
obserwował drzwi na klatkę schodową, a gdy zobaczył w nich Nateko z niezbyt
ciekawą miną, zaklął pod nosem. Wiedziała, że coś jest nie tak. Ewidentnie
zdawała sobie sprawę, że Dei nie zachowywał się naturalnie.
Musiał odwrócić jej uwagę i to szybko. To było do zrobienia, ale martwił
się o blondyna. Miał nadzieję, że udało mu się wyminąć pytania Sasaki. Ten Karzełek
był niezwykle bystrą bestią i wolał załatwiać sprawy między nimi od razu. Z
jednej strony ta różnica między przyjaciółkami dawała mu jakieś marne szanse,
jednak Yumi nie była aż tak nieprzewidywalna, jak Nateko. Sytuacja mogła zmienić
się w każdej chwili i właśnie tego bał się szatyn. Wtedy bezpowrotnie
straciliby ich zaufanie.
Od autorek: Suimimasen! Rozdział pojawił się z ogromnym opóźnieniem, za które jest nam wstyd. Na prawdę nie chciałyśmy tego tak odwlekać, ale co rusz miałyśmy coś do roboty, a i wena wcale nie chciała przychodzić.
Obiecujemy, że będziemy się starać dodawać rozdziały w odstępie jednego miesiąca i w wakacje spróbujemy to jakoś usprawnić, albo napiszemy trochę naprzód, i zgromadzimy zapas tak, żebyście nie musieli tyle czekać.
Mamy nadzieję, że rozdział przypadł do gustu, choć na razie mamy tu ciszę przed burzą. W następnym rozdziale będziemy powoli wprowadzać akcję, by w piątce walnąć Wam bombę, na którą same czekamy z niecierpliwością, jednocześnie trochę się jej bojąc. Jeszcze raz strasznie przepraszamy i zachęcamy do komentowania.
Pozdrawiamy ^^
Yumiko&Yorumi
Nooo rozdział super :D zwłaszcza dlatego, że był moment NaruHina <3 <3 <3+
OdpowiedzUsuńAle... czy ja dobrze zrozumiałam? Rozdziały będą się pojawiać... co miesiąc?! Tak rzadko? :(((
Dobrze zrozumiałaś :( Ale nie smutaj. To tylko do końca czerwca. Po egzaminach porządnie weźmiemy się za bloga ^^
UsuńDziękujemy za komentarz ^^
Oooo cudownie :D
UsuńNo to powodzenia w egzaminach i dużo weny ;]
Dziękujemy ^^
UsuńO MATULU! Że też dopiero teraz wzięłam się za czytanie Waszego bloga! To chyba dlatego, że powinnam się uczyć, ale wmawiam sobie, że mam czas xD
OdpowiedzUsuńTo chyba najlepsza decyzja jaką ostatnio podjęłam, żeby przeczytać Waszego bloga! Matko, DZIEWCZYNY! Urzekłyście mnie relacją między Naruto i Hinatą, jest taka spokojnia, urocza, nienachalna. Tak miło mi się to czytało ♥ Pochłonęłam te rozdziały w zastraszającym tempie i bardzo mi się podobają!
Właśnie zyskałyście nową czytelniczkę ♥
Wybaczcie, że tak późno :(
Tulaski ♥
Kyaa Blue <3
UsuńNie masz za co przepraszać. Strasznie miło Cię tu widzieć. My też to znamy -> mamy czas, a potem .... XD
Rany, dziękujemy za te słowa. Aż dodałaś nam ochoty na pisanie ^^
Postaramy się szybko napisać czwóreczkę :D
Witamy wśród czytelników i lecimy się tulić <3
Yumi&Yoru
Witam,
OdpowiedzUsuńtrafiłam tutaj już jakiś czas temu, prze4czytałam tak pobieżnie (ze względu na brak czasu) i bardzo mi się opowiadanie spodobało, cała historia wydaje się być bardzo ciekawa... na razie u mnie z czasem, kiedy mogę usiąść i przeczytać ciężko, ale jak tylko znajdę chwilkę to od razu tutaj zajrzę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witamy cieplutko w naszych skromnych progach ^^
UsuńMiło, że historia się spodobała i że zostawiłaś komentarz :) To dużo dla nas znaczy :D
Dziękujemy i również pozdrawiamy <3
Yumi & Yoru
WOW!!! niesamowite masz to opowiadanie, będę czekać na kolejne rozdziały z niecierpliwością. I proszę Cię nie poddawaj się, i pisz do samego końca. Życzę dużo weny, bo ona jest na prawdę potrzebna :D
OdpowiedzUsuńPS... Kocham tą piosenkę Soliders!!!
Ojej, ale że niesamowite O.o Rany, tak nie pomyślałyśmy ^^
UsuńDziękujemy bardzo za takie słowa. Budują <3
Spokojnie, nie poddamy się. Małe kłopoty z weną i w dodatku ostatnie testy, poprawki itd. u mnie, a u Yumi praktyki. więc krucho z czasem również. Ale nie bój żaby. Po malutku, ale działamy.
Dziękujemy za wenę i komentarz ^^
My też ją kochamy <3
Pozdrawiamy
Yumi & Yoru