Deidara położył
dłoń na klamce i odetchnął głęboko. Zza drzwi dochodziły do niego ich głosy i
przytłumione śmiechy. Chciał tam wejść, musiał, ale to go przerastało. Nie
potrafił w tak perfidny sposób ich okłamywać i zwodzić, obserwując jednocześnie
każdy ich ruch. W taki sposób traktował wrogów, nie bliskie mu osoby.
Dziewczyny były niewinne, wiedział to.
Zacisnął zęby
i zdecydowanym ruchem otworzył drzwi. W tym momencie na jego osobę skierowały
się dwie pary różnych tęczówek. Blondyn zawahał się na moment zanim podniósł
wzrok na swoją dziewczynę. Yumi widziała, że coś jest nie tak, był tego
pewny. Wpatrywała się w niego ze zmarszczonym czołem i niemym pytaniem w
oczach. Poczuł dziwny dyskomfort więc przerzucił wzrok na Nateko. Szatynka zmrużyła
oczy do wąskich szparek i utkwiła w nim ostre spojrzenie. W tamtej chwili
zrozumiał, że to Kiba miał w tej sprawie bardziej pod górkę.
— Hej —
wymruczał, zamykając przy tym drzwi. — Yoru, Kiba czeka na ciebie na dole.
— Mówiłam mu, że
wrócę metrem. — Dziewczyna zmierzyła go chłodnym wzrokiem. — Później.
Nic, dosłownie
ani jeden szczegół w jego zachowaniu nie wydawał się jej być naturalny.
Przygaszony, wręcz załamany budził w niej złe przeczucia. Zresztą nie tylko
Yorumi miała takie wrażenie. Yumiko również świdrowała wzrokiem swojego chłopaka,
próbując z jego postawy wywnioskować cokolwiek. Iwasaki bardzo rzadko tak
uporczywie unikał jej wzroku.
— Mówił, że
musi z tobą o czymś pogadać. — Nateko prychnęła pod nosem, ale podniosła się z
beżowej kanapy i przytuliła przyjaciółkę. Ruszyła w stronę drzwi, przystając na
chwilę obok chłopaka.
— Nie wiem, co
tym razem odwaliliście, ale nie kombinuj, Dei. — Po tych słowach wyszła z
mieszkania zostawiając przyjaciół samych.
— Więc? —
Yumiko w końcu postanowiła podnieść się z siedzenia. Posłała Deidarze ponaglające
spojrzenie, kładąc przy tym ręce na biodrach. — Coś się stało?
— Wszystko w
porządku. — Iwasaki odwrócił się, żeby odwiesić kurtkę na wieszak, jednocześnie
uciekając od jej wzroku. — Nie masz się czym martwić.
— Deidara, czy
ja ci wyglądam na słodką idiotkę z zerowym ilorazem inteligencji? — warknęła,
szybkim krokiem podchodząc do blondyna. Pociągnęła jego ramię, zmuszając go tym
do stanięcia z nią twarzą w twarz. Zacisnął pięści, jednak odwrócił się i utkwił
wzrok w jej niebieskich tęczówkach. Nie wiedział, od czego miał zacząć. Już
zbyt wielu kłamstw się nasłuchała, za dużo przez nie nacierpiała. Nie mógł
zrobić jej tego samego. Obserwował tylko jak furia w jej pięknych oczach rośnie
z każdą kolejną sekundą milczenia.
— Deidara, co
się stało? — Zacisnęła dłonie na materiale jego koszulki.
— Powiedziałem
przecież, że nic! — Natychmiast zamilkł i otworzył szeroko oczy. Jeszcze nigdy
nie podniósł na nią głosu. Nie rozumiał swojej reakcji, ale wiedział, że to był
poważny błąd. Utwierdziły go w tym łzy, które zaczęły wypełniać jej oczy, by po
chwili spłynąć po policzkach. Blondynka wypuściła z rąk szary materiał i z
szokiem wymalowanym na twarzy cofnęła się o krok
— Yumi, ja... —
Ruszył w jej stronę, jednak dziewczyna natychmiast się cofnęła. Szok szybko
zastąpiło rozczarowanie, a zaraz po tym złość. Sasaki prychnęła gniewnie i odwróciła
się na pięcie, kierując swoje kroki do sypialni. Zatrzasnęła za sobą drzwi
zostawiając Deidare w salonie zupełnie samego.
Chłopak przez
kilka minut wpatrywał się w jasne drewno, próbując ogarnąć mętlik w głowie.
Powoli dochodziła do niego świadomość, że po raz kolejny zranił ją brakiem
zaufania. Po raz kolejny uznał, że nie powinna o czymś wiedzieć, a ona zdawała
sobie z tego sprawę. Zacisnął pięści i uderzył z całej siły w komodę, na której
stał telewizor. Ten niebezpiecznie zachybotał się na nóżce, jednak pozostał na
swoim miejscu. Deidara nie zwrócił na to uwagi i pewnym krokiem ruszył do ich
pokoju. Nie zamierzał po raz kolejny uciekać przed problemem. Nie, jeśli chodziło
o Yumiko. Mimo to zatrzymał się przed drzwiami z uniesioną nad klamką ręką. Była
to jednak tylko chwila zwątpienia, po której nacisnął delikatnie metalową rączkę
i wślizgnął się po cichu do pomieszczenia.
Sasaki leżała
na łóżku odwrócona tyłem do wejścia. Okno nad meblem zostało przysłonięte,
przez co po zamknięciu drzwi w pomieszczeniu zapanował półmrok. Sytuacji nie
poprawiały też rozmiary pokoju, w którym ledwo mieściło się podwójne łóżko, dwa
stoliki nocne i duża przesuwna szafa. Deidara westchnął ciężko i podszedł do
posłania, ostrożnie siadając na brzegu materaca.
— Yumi? — Zaczął
cichym głosem, przybliżając się przy tym do dziewczyny. — Wiem, że nie spisz.
Porozmawiaj ze mną.
— Nie mamy o
czym — burknęła w poduszkę, bardziej opatulając się kocem.
— Wiem, że
jesteś wściekła, pewnie zawiedziona też, ale...
— Amerykę
odkryłeś. — Skuliła się na posłaniu, dalej uparcie wpatrując się w jasne
panele.
— Ale to nie
zależy ode mnie — kontynuował, zaciskając przy tym dłonie na kołdrze, z której
Yumiko zsunęła koc.
— Właśnie, że
od ciebie. — Podniosła się gwałtownie do siadu i obróciła tak, żeby jej oczy były
na równi z jego. — To ty decydujesz, czy mi ufasz, czy nie, jakbyś jeszcze tego
nie zauważył.
— Ale to nie
tylko mnie dotyczy, Yumi — wycedził przez zaciśnięte zęby, wpatrując się w
niebieskie tęczówki. — To sprawa całej rodziny, wszystkich tych ludzi. Nie ja o
tym decydowałem, nie ja chciałem cię okłamywać, nie ja ci nie zaufałem.
— A właśnie, że
to zrobiłeś. — Uparcie wpatrywała się w oczy blondyna, próbując nie zawracać
uwagi na ukłucie bólu, jakie pojawiło się na myśl, że nie została uwzględniona
w rodzinie, do której należała. — Zadecydowałeś, okłamałeś mnie. Nawet teraz,
kiedy próbujesz mnie przeprosić w ten swój pokręcony sposób, nie mówisz mi
prawdy. Nie ufasz mi, Deidara.
— Ufam ci,
Yumi. Po prostu...
— Po prostu,
co? — warknęła zaciskając dłonie na jego koszulce.
— Mamy kreta. —
Zrezygnował. Nie mógł dalej tego ciągnąć. Musiał jej o tym powiedzieć. Udawanie
było bez sensu i prowadziłoby tylko do kolejnej kłótni.
Sasaki zastygła
w bezruchu, szukając w jego oczach jakiegoś fałszu, cienia żartu. Nie było go
tam, a ona nie była głupia. Zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli Deidara nie
chciał jej o niczym powiedzieć, to ona była podejrzana. Co więcej, nie była w
tej sytuacji sama. Świadomość, że także Yoru jest na celowniku dotarła do niej
dosłownie kilka sekund po pierwszym stwierdzeniu. I wiedziała, że nie tylko o
nie dwie chodzi.
— Kto jeszcze?
— zapytała, wpatrując się w przestrzeń za plecami chłopaka.
— Co takiego?
— Kto jeszcze
jest podejrzany? — Ponownie zwróciła oczy ku niemu.
Pełne
desperacji spojrzenie podziałało na niego jak kubeł zimnej wody. Odetchnął głęboko
i złapał dłonie dziewczyny odciągając je od swojej koszulki.
— Ty, Yoru,
Matsu, Satoshi, Matsuri i Ichiro. — Spuścił wzrok zaciskając zęby na myśl o
braku zaufania względem nich. — Shikamaru wyznaczył ludzi, których nie możemy
być pewni. Na nic były protesty moje, czy Kiby. Madara i Gaara też nic nie
zdziałali, chociaż Uchiha nawet nie zdążył spróbować. Wiem, że Naruto nie czuje
się z tym dobrze, znam go. Jest mu ciężko, ale on nadal pamięta braci
Shiwamura. Nadal obwinia się za wszystko, co było ich udziałem, kiedy należeli
do Konohy. Nie potrafi się przemóc i na ślepo uwierzyć, że nie mamy żadnego
szpiega w szeregach. Nawet ja w to nie wierzę po tym, co powiedział nam Nara.
Ale jedno wiem na pewno. Ty, Yoru i Matsuo nie jesteście zdrajcami. Znam was za
długo. Nie wiem tylko, które z pozostałej trójki jest tak wielką szują.
Sasaki przez
chwilę się nie odzywała, by zaraz nieco spokojniejsza przytulić się do Deidary.
Blondyn bez słowa przyciągnął ją bliżej siebie, wiedząc, że dziewczyna
potrzebowała chwili na przetrawienie sytuacji. Zresztą nie tylko po to, bo znał
ją na tyle dobrze by wiedzieć, że trybiki w jej mózgu już zaczęły pracować.
Sasaki w końcu wzdrygnęła się i odsunęła od chłopaka, żeby widzieć jego twarz.
— Ale ja chyba
wiem. — Popatrzyła na niego z niedowierzaniem, gdy uświadomiła sobie kilka faktów.
— I jeśli się nie mylę, mamy poważny problem.
***
Po południu
następnego dnia blondynka wyszła z mieszkania, zostawiając Deidarze kartkę na
stoliku nocnym. Dziewczyna nie miała serca go budzić, mimo później godziny. Nie
mogła jednak przestać myśleć o potencjalnym krecie i zamiast zostać w łóżku,
wyszła pospacerować po mieście. Sama nie wiedziała, kiedy nogi zaniosły ją pod
mieszkanie Nateko. Nie była pewna, czy przyjaciółka czasem jeszcze nie śpi
patrząc na to, że Kiba ją odwoził. Sasaki była pewna, że Dzika wyciągnęła od
niego wszelkie informacje. Pokręciła się jeszcze chwilę przed klatką, by
ostatecznie wejść do środka i doczłapać się na drugie piętro.
Yorumi mieszkała
na starym osiedlu, które szczyciło się złą sławą. Można tam było znaleźć typa
spod każdej ciemnej gwiazdy. Wystarczyło tylko wiedzieć, gdzie szukać. Yumi
doskonale zdawała sobie sprawę, kiedy się tam zapuszczać, a kiedy lepiej ratować
tyłek. Jako, że nocą dzielnica tętniła życiem, o tej porze dnia na ulicy można
było spotkać niewielu ludzi i to zazwyczaj garstkę tych prowadzących życie w
miarę zgodne z prawem.
Przeszła do końca
korytarza z odrapanymi z farby ścianami w brzydkim, żółtym odcieniu i zaczęła
dobijać się do masywnych, zupełnie nie pasujących do otoczenia drzwi. Miała
zamiar już zrezygnować, gdy usłyszała ruch po drugiej stronie, a zamki po
chwili zaczęły odskakiwać. Yorumi uchyliła drzwi, czujnie przypatrując się
przybyszowi, jednak gdy tylko zobaczyła blondynkę prychnęła gniewnie i rozwarła
je na oścież.
— Ładnie to
tak wparowywać do ludzi w środku nocy? — Rzuciła przyjaciółce pełne wyrzutu
spojrzenie. Yumiko zmierzyła ją wzrokiem i przewróciła oczami zauważając strój
szatynki.
— Nocy? Jest
piętnasta. I to nie moja wina, że nie spałaś wtedy, kiedy powinnaś. — Posłała
jej wymowne spojrzenie, widząc, że Nateko ma na sobie ulubiony t-shirt Inuzuki
z nadrukiem Gunsów. — Czy ty w ogóle wiesz, do czego służy noc i własne
mieszkanie? Jednego dnia bez siebie nie potraficie wytrzymać?
— O co ci
chodzi? — Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersiach. — Przecież jestem sama.
— A to białe
kudłate, co właśnie trąca cię nosem po nogach, to czyje? — Yumiko posłała jej
tryumfalny uśmiech i wparowała do środka, po drodze głaskając Akamaru po łbie.
— Zdrajca —
fuknęła Yorumi, zatrzaskując drzwi, by zaraz zakluczyć wszystkie cztery zamki. —
Można wiedzieć, co cię tu przywiało tak wcześnie?
— Musimy
pogadać. — Sasaki weszła do pierwszego pokoju na prawo, by zaraz prychnąć z
irytacją i zmierzyć leżącego w łóżku szatyna pogardliwym spojrzeniem. — Od
kiedy pozwalasz zwierzętom spać w swoim łóżku?
— To zwierze
może cię zaraz nauczyć latać, Krasnalu. — Kiba wskazał na otwarte okno, podnosząc
się do siadu.
— Zabawki
erotyczne nie gadają, więc z łaski swojej stosuj się do tej reguły. — Blondynka
odwróciła się na pięcie i przeszła do kuchni, gdzie Nateko grzebała w szafkach,
w poszukiwaniu cappucino. — Mogłabyś to chociaż trzymać na smyczy. Jeszcze kogoś
ugryzie i zarazi swoją głupotą.
— Daj sobie
spokój z rana — mruknęła Yorumi i odwróciła się w stronę drzwi, gdzie stanął Inuzuka.
— A ty mógłbyś coś na siebie włożyć.
— Przecież mam
na sobie spodnie. — Szatyn wyszczerzył się krzyżując ręce na nagiej
piersi.
— Kierunek
szafa, michu. — Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem.
— Dobra, już
dobra. — Uniósł ręce w geście kapitulacji i zaczął się wycofywać w stronę
sypialni. — Tylko zrób mi kawę.
— Cholerny
nudysta — fuknęła Sasaki, siadając na krześle.
— Gadaj, co cię
tu przywiało? — Yorumi postawiła przed nią kubek z parującym napojem i sama
usiadła po drugiej stronie blatu. — Dei powiedział ci o krecie?
— Tsa. —
Blondynka zmarkotniała, mieszając łyżką w naczyniu. — Cholernie mi się to nie
podoba, ale chyba zaczynam rozumieć, kto to jest.
— Ja też. —
Yorumi zapatrzyła się w okno za plecami przyjaciółki. — Kiba doszedł do takich
samych wniosków, kiedy to przegadaliśmy.
— Tak, jak
Deidara.
— Ta blond
ciota się wygadała? — Inuzuka wszedł do małego pomieszczenia i porywając z
blatu obok kuchenki kawę, usiadł przy szczycie stołu.
— I kto to mówi,
misiek — wycedziła Nateko, patrząc na swojego chłopaka znad kubka. — Sam śpiewałeś
mi jak z nut.
— Tyle, że ja
muszę się mierzyć ze strategiem organizacji — burknął, po czym upił łyk
kawy. — Ty z reguły myślisz logiczniej, niż trzy czwarte naszych ludzi.
— Tyle, że ty
jesteś idiotą. — Usta Sasaki rozciągnęły się w szyderczym uśmiechu, gdy
wygodniej rozparła się na krześle. — Ale czego można wymagać od człowieka, który
nie wie, co to system binarny.
— Sama nie miałabyś
pojęcia, gdyby nie Yoru.
— Nie porównuj
mnie do siebie, bezmózgu. Ja przynajmniej swojego używam.
— Zamknąć się.
— Nateko odstawiła z hukiem kubek. — Oboje. Nie mamy czasu na te wasze cholerne
przepychanki. Kret jest ważniejszy.
— Zaraz ci żyłka
pęknie, Kotek — wymamrotał szatyn, zarabiając przy tym ostre spojrzenie.
Wzruszył rękami i podparł głowę na pięści. — Nie patrz tak na mnie. Kret jest
ważniejszy, ale to nie znaczy, że mamy zaraz lamentować nad jego obecnością.
Zastanów się chwilę, Yoru. Czy gość, który przez blisko cztery lata, jeśli
dobrze myślimy, nic nie zrobił, nagle wykona jakiś gwałtowny ruch?
— Nie o to tu
chodzi. — Dziewczyna wywróciła oczami, wiedząc, że w pierwszej części
wypowiedzi Inuzuki, jest trochę racji. — Zrobił ruch. Próbował włamać się do
bazy danych. Ba, włamał się do niej i tylko dzięki reakcji Nary nie wykradł
tego, czego chciał.
— Pytanie,
dlaczego to zrobił skoro te informacje nie były przed nim tajone? — Do rozmowy
włączyła się blondynka, przy okazji wyciągając z kieszeni telefon. — Dei właśnie
wyjeżdża z mieszkania. Macie pół godziny na ogarnięcie się.
— Przecież
impreza zaczyna się za trzy godziny. — Chłopak mimo wszystko wstał i pozbierał
kubki, które władował do zmywarki.
— Drugi koniec
prefektury w godzinach szczytu coś ci mówi, ułomie? — warknęła Yumiko posyłając
mu zirytowane spojrzenie
— A było tak miło
— burknął i ruszył w stronę sypialni, mrucząc pod nosem przekleństwa pod
adresem blondynki.
— Zawsze do usług,
perwersie!
— Yumi!
— No co? —
Sasaki puściła przyjaciółce oko, wzruszając ramionami. — Obie doskonale wiemy, że
to prawda.
— Dziecinada,
po prostu dziecinada — mamrotała Nateko wychodząc z pomieszczenia.
***
Kilka minut po
osiemnastej, Deidara wjechał do starego budynku będącego niegdyś
wielopoziomowym parkingiem, teraz służącego za tor rajdów samochodowych, których
organizatorem była Konoha. Blondyn skierował pojazd na pierwszy poziom, skąd
dochodziła ostra muzyka i chwilę po tym wjechał na oświetlony parking, będący
po brzegi wypełniony ludźmi i samochodami. Tłum, widząc kolejny pojazd, zrobił
miejsce na środku, dzięki czemu Iwasaki mógł spokojnie podjechać do punktu
kontroli, gdzie siedziała reszta ekipy. Po drodze minęli bar, za którym uwijała
się Matsuri i pilnujący jej od kilku godzin Neji. Naruto stwierdził, że skoro
już ktoś ma to robić, najmniej podejrzana będzie obecność szatyna.
Dalej przy
linii startu pokiwał im Matsuo. Rudzielec siedział za drewnianym stołkiem i
zbierał zakłady. Na niego oko miał Kankuro, który pod pretekstem wyłapywania
jego przekrętów z pieniędzmi, dokładnie obserwował ludzi, z którymi rozmawiał
Kikkawa.
Iwasaki zaparkował
zaraz obok samochodu, którym Nara przyjechał dla Kiby w ramach wyścigu.
— Dobra. —
Blondyn wyjął kluczyk ze stacyjki i odwrócił się do dziewczyn. — My idziemy
pogadać z Shikamaru, a wy idźcie poszukać tego waszego informatora. I
spodziewajcie się wizyty Naruto. Stwierdził, że chce z wami pogadać na osobności.
— Wyłaź już
cioto, a nie ględzisz tyle tą gębą. — Inuzuka czekał już na zewnątrz, posyłając
im ponaglające spojrzenie. — One doskonale wiedzą, co mają robić
— Spieprzaj do
budy, psiarzu. — Iwasaki wyszedł z auta, pokazując chłopakowi środkowy palec. —
A wy uważajcie na siebie. On też się tu dzisiaj kręci.
Dziewczyny
skinęły mu głowami i po chwili każde z nich poszło w swoją stronę.
*
Sasaki i
Nateko od piętnastu minut kręciły się po parkingu zaczepiając kolejne osoby,
ale nikt nie widział chłopaków, co powoli zaczynało grać im na nerwach.
— Ten cholerny
dupek miał tu być przed nami. — Yorumi wyciągnęła telefon, szukając numeru
przyjaciela. — Jak tylko dorwę go w swoje łapy, to nogi mu powyrywam z tej
parszywej dupy.
— Yoru,
spokojnie. — Yumiko, znudzona sytuacją i narzekaniami przyjaciółki, rozejrzała
się wokół i ruszyła na powrót do baru, siłą ciągnąc tam szatynkę. — Za dziesięć
minut zaczyna się wyścig, a wtedy muszę być na starcie. Potem go
poszukamy.
— I tak go
ukatrupię — burknęła Nateko, mimo to posłusznie idąc za blondynką.
Sasaki tylko
wywróciła oczami. Wiedziała, że Dzika stęskniła się za starym przyjacielem i to
był główny powód jej irytacji. Sama też tęskniła za bratem, ale wiedziała, że
Hiro jakoś do nich Kenjiego przywlecze, nie ważne co. Zaciągnęła Nateko do baru
i poprosiła Nejiego o szklankę whisky dla dziewczyny, żeby ta się uspokoiła, a
dla siebie słabego drinka. Usiadły tyłem do uwijających się przyjaciół i
obserwowały, jak Matsuo zgarnia coraz więcej kasy. Większość ludzi stawiało na
chłopaków z ich gangów, ale znaleźli się też zieloni, pewni wygranych swoich
kumpli.
Yorumi z
rozbawieniem przyglądała się Kikkawe, który z kpiną w oczach przygarniał ładne
sumki. Oboje wiedzieli, że to Ichiro wygra całą imprezę. Może i nie integrował
się za bardzo z ludźmi, był kompletnym samotnikiem i takie imprezy grały mu na
nerwach, ale za kółkiem zawsze był zupełnie poważny. Była to cecha, której
brakowało Kibie i Deidarze, dlatego zawsze obchodzili się smakiem. Kagawa miał
po prostu talent i wiedział jak z niego korzystać.
Ich rozmyślania
przerwało pojawienie się na horyzoncie blond czupryny. Naruto przysiadł obok
szatynki, nie rzucając jej ani jednego spojrzenia. Kiba powiedział mu, że nie dali
rady i przekazał podejrzenia całej czwórki. Uzumaki doskonale zdawał sobie
sprawę, ile racji się w nich kryło, dlatego nie potrafił spojrzeć dziewczynom w
oczy.
— Co tam? —
Yumi nie odrywała obojętnego wzroku od samochodów, co rusz przejeżdżających linię
startu, kiedy uczestnicy kwalifikowali się do finału. Naruto wyraźnie wyczuł
urazę w jej głosie.
— Masz nam coś do
powiedzenia? — Yorumi wlepiła w niego ostre spojrzenie, na co wzdrygnął się
nieprzyjemnie. Zastanawiał się, jakim cudem Inuzuka wytrzymywał jej wzrok,
kiedy zrobił coś głupiego.
— Ja... — zaczął
niepewnie, ale przerwał i westchnął ciężko, przywołując na twarz delikatny uśmiech.
— Przepraszam. To nie tak, że wam nie ufam. Nie chciałem ryzykować.
— A jednak —
mruknęła blondynka, wpatrując się w szklankę z alkoholem.
— Tsa, a
jednak — powtórzył ponuro, skupiając wzrok na własnych rękach. — Wiem, że
pewnie jesteście wściekłe, ale gdyby sytuacja sprzed sześciu lat się powtórzyła...
— Wiemy —
burknęła Sasaki, przerywając mu i zsunęła się ze stołka barowego. — A teraz
wybacz, ale chce zamienić słowo z Deiem przed wyścigiem. Zresztą jestem
potrzebna na starcie.
Blondynka
wmieszała się w tłum, nie rzucając Uzumakiemu choćby jednego spojrzenia. Chłopak
westchnął ciężko, chowając twarz w dłoniach. Pochylił się opierając łokcie na
kolanach i spojrzał z ukosa na Yorumi.
— Nienawidzi
mnie, prawda?
— Powiedziałabym
raczej, że jest urażona. — Dziewczyna również spojrzała na niego kątem oka,
jednak tym razem o wiele łagodniej niż poprzednio. — Wiesz, że brak zaufania
jest potężnym ciosem, szczególnie wtedy, kiedy tyle razy było się okłamywanym i
pomijanym.
— A ty? —
rzucił, po czym wyprostował się i parsknął nerwowym śmiechem. — Zastanawiam się,
dlaczego nadal nie dostałem w twarz.
Nateko prychnęła
gniewnie, jednak zamilkła kierując wzrok w stronę mety, gdzie Yumiko zawiesiła
się właśnie na Deidarze. Chciała powiedzieć Uzumakiemu, że jej to po prostu nie
ruszyło, chciała znowu pokazać, że nic nie jest w stanie jej dotknąć. Ale nie
tym razem. Ta sytuacja ją zabolała, a twierdząc inaczej, zadałaby taki sam cios
Naruto. A tego zrobić nie potrafiła. Po dłuższej chwili namysłu wybrała
najprostszą w tej sytuacji drogę. Prawdę.
— Wiem,
dlaczego to zrobiłeś. — Wlepiła w niego swój przenikliwy wzrok, co tym razem
blondyn ze spokojem odwzajemnił. — To nie znaczy, że nie jestem zła. Jestem wściekła,
tak samo jak Yumi. Nie mam jednak prawa uderzać w kogoś, kto chroni coś, co
kocham. Nie, kiedy to ty jesteś tą osobą. — Odwróciła wzrok, gdy na jego twarz
wypłynęło niezrozumienie. Zsunęła się ze stołka i jednym haustem wypiła resztę
alkoholu. — Dużo ci zawdzięczamy, Uzumaki. Nie zapominaj o tym.
Po tych słowach
wmieszała się w tłum, brnąc uparcie w stronę linii startu. Naruto patrzył na nią
jeszcze przez chwilę, po czym utkwił wzrok w rudzielcu, którego zdzieliła po
drodze w głowę. Zaśmiał się pod nosem na myśl o niewyparzonej gębie Kikkawy,
jednak mina zaraz mu zrzedła. Matsuo, kolejny błędny trop. Doskonale zdawał
sobie z tego sprawę, ale nie mógł zaryzykować. Dziewczyny o tym wiedziały i uświadomiły
mu, że rozumieją, nawet jeśli nie chciały z nim rozmawiać.
Potrząsnął głową
i odwrócił wzrok w drugą stronę. Od kilkunastu minut nie widział nigdzie
Itachiego, a to znaczyło, że i jego cel gdzieś się zwinął. Blondyn przeczesał
wzrokiem cały parking, ale nigdzie nie zobaczył tej osoby. Gdy skierował
spojrzenie na wjazd, zobaczył wchodzącego nań Uchihę. Łasica zatrzymał się pod ścianą
i rozejrzał po tłumie, wyłapując spojrzenie Uzumakiego. Pokiwał przecząco głową,
na co Naruto zmarszczył brwi. Skinął Itachiemu głową i wskazał na linię startu,
samemu również ruszając w tym kierunku. Kret zaczynał zwracać na siebie uwagę,
choć prawdopodobnie zrozumiał, że jest obserwowany.
*
Uzumaki doszedł na miejsce chwilę przed
Łasicą, zatrzymując się przy stoliku z zakładami, gdzie Matsuo pakował do
plecaka zebraną pulę pieniędzy. Blondyn nie chciał wiedzieć, po co to robił,
ale miał pewność, że znowu wywoła zamieszanie. Kierowcy zaczynali gromadzić się
przy samochodach, pierwsza trójka ustawiła się na starcie, a Sasaki trzymała już
w rękach flagę. Naruto zauważył, że na imprezie pojawił się Madara, który w
tamtej chwili był zajęty rozmową z nią i Nateko. Uchiha machnął tylko ręką, gdy
zauważył blondyna i na powrót wdał się w tę słowną potyczkę. Naruto parsknął ze
śmiechem, doskonale wiedząc, że jeśli w całej organizacji jest osoba zdolna
przegadać lub zastraszyć dwie przyjaciółki, był nią szef Dangerous Fire.
Gdy podszedł
do niego Itachi, kazał Matsuo zaczekać pięć minut ze startem i odszedł z
brunetem w nieco mniej oblegany kąt za punktem głównym, gdzie jako
organizatorzy urządzili sobie małą bazę.
— Coś nowego?
— Nic, co by
coś wnosiło. — Uchiha rozglądał się leniwym wzorkiem po ludziach, próbując
wyłapać w tłumie swojego brata. — Zanim się zorientowałem, wymknął mi się i
zwiał na dach. Musiał z kimś rozmawiać. Kiedy go znalazłem chował do kieszeni
telefon.
— To nie wygląda
za dobrze. — Blondyn zmarszczył brwi, również szukając przyjaciela wzrokiem. —
Sasuke dał znać?
— Nic poza
tym, że jego cel wrócił niedawno na parking. Tak samo, jak mój.
— Oboje znaleźli
się na wyścigach w odpowiednim czasie, żeby nie wysunąć się przed szereg —
mruknął ponuro blondyn, dopiero teraz zauważając najmłodszego Uchihę. Sasuke brnął
przez tłum, prosto do punktu głównego, gdzie zebrała się reszta Konohy. — Na
nas chyba już pora. Ichiro musi skopać dupy Deiowi i Kibie.
Uchiha roześmiał
się pod nosem i ruszył za blondynem na start. Gdy Matsuo ich zobaczył, założył
plecak i podszedł do tylnych drzwi samochodu Kagawy. Stanął na tyle blisko
nich, na ile się dało nie wzbudzając podejrzeń tłumu. Jednak cała Konoha obecna
na starcie, jak jeden mąż wlepiła w niego podejrzliwe spojrzenia. Niektórzy już
zaczynali podśmiewać się pod nosem, przeczuwając intencje rudzielca, inni załamywali
ręce i czekali zrezygnowani na kolejny wybryk Kikkawy.
Yumiko na znak
Uzumakiego wyszła na środek prowizorycznego toru tak, by samochody swobodnie
przemknęły obok niej. Rozejrzała się po trzech kierowcach, po czym wyprostowała
przed sobą ręce, co skutkowało odezwaniem się trzech potężnych, doszlifowanych
do skraju możliwości, silników. Zauważyła, że kiedy uniosła flagę w górę,
Matsuo przysunął się nieznacznie do drzwi z opuszczoną szybą. Na ułamek sekundy
przed opuszczeniem czarno-białego materiału, Kikkawa odbił się od podłoża i
wskoczył przez nią na tyły samochodu Ichiro, równo z puszczeniem przez bruneta
hamulców. Chłopakiem zatrzęsło i o mało nie zjechał po masce na beton, ale
jakimś, tylko sobie znanym sposobem, wgramolił się do środka wystawiając na
zewnątrz środkowy palec.
Chwilę po tym
auta minęły blondynkę, a na parkingu podniosła się wrzawa. Członkowie Konohy
wybuchli śmiechem, patrząc w ślad za samochodami. Naruto widział już wiele
akcji Kikkawy, ale do auta Ichiro rudzielec jeszcze nigdy nie próbował wskakiwać.
Sasaki sama
parsknęła śmiechem i wróciła do punktu głównego, oddając flagę Tenten. Podeszła
do swojego szefa i przyjaciółki stając pomiędzy nimi.
— Matsuo w pełnej
krasie — prychnęła Nateko, szczerząc się jak idiotka. — Ten kretyn dobrze wybrał
sobie sprzymierzeńca. Kiba obwinił by go o przegraną i zabił na miejscu.
— Dei pewnie
zatrzymałby samochód i wyrzucił go z niego siłą. — Sasaki zaśmiała się, wpatrując
w odjeżdżające auta.
— Nie mają
najmniejszych szans z Ichiro — prychnął Uchiha z figlarnym uśmieszkiem na
twarzy.
— Oj nie —
mruknęła blondynka z uśmiechem.
— Nie w tym życiu
— skwitowała Yorumi, jednoznacznie z resztą spisując ich na straty.
Nagle jej
wzrok przykuły dwie osoby, dziarsko wmaszerowujące na parking. W jednej chwili
mina jej stężała, a oczy zwęziły się do cienkich szparek. Szturchnęła blondynkę
i głową wskazała na przybyszów, prychając przy tym z irytacji. Sasaki parsknęła
śmiechem, ale skinęła jej głową już chcąc odchodzić, kiedy zatrzymał je cichy głos
Bestii.
— Wybieracie
się dokądś? — Popatrzył na podwładną z lekkim uśmieszkiem na ustach i błyskiem
rozbawienia w oczach. — Bo jakby nie patrzeć, podejrzane to jest.
— Eeee... —
Yumiko szybko wymieniła spojrzenia z Yorumi i odwróciła się do szefa przybierając
na twarz najmilszy uśmiech, na jaki było ją stać. — W poniedziałek przyjadę
szybciej do warsztatu?
Madara uniósł
brwi w niedowierzaniu i przeniósł pytający wzrok na szatynkę. Ledwo powstrzymał
się od śmiechu widząc na jej twarzy konsternację. „Rzadki widok.” zdążył pomyśleć,
zanim odzyskała rezon.
— Dopilnuje
tego? — rzuciła pierwsze, co przyszło jej do głowy. — Czy coś?
Uchiha znów
spojrzał na podopieczną i tym razem nie powstrzymał wesołego parsknięcia, widząc
jej minę szczeniaczka. Był pewien, że Deidara ani razu z nią nie wygrał. Po raz
ostatni przerzucił wzrok z jednej na drugą, po czym odwrócił się w kierunku
zakrętu, za którym zniknęły auta.
— Ja was
tu nie widziałem.
Dziewczyny
spojrzały po sobie, po czym z uśmiechem na ustach ruszyły w kierunku chłopaków.
W przeciągu pięciu minut udało im się przedrzeć przez tłum i dopaść swój cel.
Kenji początkowo wesoły, ruszył w kierunku starych przyjaciółek, jednak widząc
minę Yorumi, zatrzymał się w pół kroku. Tęczówki dziewczyny płonęły gniewem, a
na twarzy pojawił się drapieżny uśmiech, co pozwoliło natychmiast podjąć
Yoshidzie decyzję.
— Wiej młody,
wiej jeśli ci życie miłe — wymamrotał odwracając się na pięcie i łapiąc przy
tym nastolatka za długi, czarny płaszcz.
Zanim jednak
zrobił choćby krok, poczuł pchnięcie i ciężar na plecach. Yorumi skoczyła na
przyjaciela, w wyniku czego cała trójka wylądowała na podłodze. Dziewczyna
ramieniem przycisnęła do podłogi głowę Kenjiego, co chwile rzucając pod jego
adresem kolejne przekleństwa, których sam jej kiedyś uczył. Yumiko zignorowała
brutalnie potraktowanego chłopaka, z uśmiechem na twarzy podchodząc do
przyrodniego brata i podała mu rękę. Hiro popatrzył na nią nieufnie, ostrożnie łapiąc
rękę siostry i z jej pomocą wstając z podłogi.
— Obiecałeś mi
wczoraj młody, że go przypilnujesz. — Uderzyła go w ramię z całej siły, po czym
skrzyżowała ręce na piersiach, patrząc oskarżycielsko na wysokiego dwunastolatka.
O ile Kenji
nie zwracał na siebie zbytniej uwagi, wyglądając jak zwykły student z
nadprogramową liczbą tatuaży, tak Hiro wiecznie był wystawiony na widok
ciekawskich spojrzeń. To, że w tak młodym wieku dorównywał wzrostem dorosłym już
dawało się we znaki, jednak najwięcej szumu robił jego wizerunek. W ciężkich
butach i długim płaszczu, z zarzuconym na czarne włosy kapturem, włóczył się
nocami po mieście witając w niezbyt miłych okolicach. Zawsze czujny, sprytnie
unikał niebezpieczeństw. Nikt też nie ważył się tknąć brata Sasaki, mając na
uwadze, z kim musieliby zadrzeć. W tej jednej sprawie ponura reputacja
organizacji była bardzo pomocna.
Chłopak
popatrzył oskarżycielsko na blondynkę, ale tylko prychnął pod nosem i przytulił
ją. Hiro był synem z drugiego małżeństwa matki Yumiko. Mimo, że dziewczyna z
niechęcią patrzyła jej w oczy, zawsze starała się uczestniczyć w życiu brata,
czego rodzicielka nie próbowała jej zabraniać. Między tą dwójką było dziewięć
lat różnicy, jednak rozumieli się bez słów.
— Nie bądź dla
niego taka pobłażliwa. — Yorumi podniosła się na nogi i wbiła spojrzenie w
nastolatka. Yumiko tylko przewróciła oczami, puszczając Ishidę. — Przez telefon
mówiłeś, że masz tego zasrańca pod kontrolą.
— Tak jakoś
wyszło — wymamrotał, czym zasłużył sobie na kolejne uderzenie siostry. Rzucił
jej pełne wyrzutu spojrzenie, ale rozmasował ramię, nie odzywając się słowem.
— Brutalne jak
zawsze — wymamrotał Kenji, na co Hiro skinął głową. Chłopak podniósł się na
nogi i złapał za żebro, w które szatynka wbiła kolano.
— Co tam
mamroczesz, ruska mendo?
— Nic, co by
ci było niezbędne do życia, ty mała gadzino. — Widząc jego uśmiech, Nateko wywróciła
oczami i przytuliła się do chłopaka.
— Myślałam, że
znowu coś się stało, idioto.
— Kisame
zaczepił mnie przed wyjazdem. Jakiś świeżak coś odwalił i musiałem po
drodze zahaczyć o jedno nieprzyjemne spotkanko. — Wypuścił dziewczynę z objęć,
krzywiąc się przy tym lekko z bólu. — Typowy dzień.
— Co się tam u
was ostatnio dzieje? — Yumiko zmarszczyła brwi, kierując się z resztą w stronę
bazy Konohy. — Co rusz dostajemy jakieś strzępki informacji, a konkretów jak
nie było, tak nie ma.
— To wszystko
przez załogę Hyugi — warknął, zaciskając pieści. — Ostatnio zaczęli się nieźle
panoszyć. Ludzie znikają jednego wieczora, a drugiego Akira znajduje
przestrzelone zwłoki w zatoce.
— Nie
zazdroszczę temu gościowi rannych obchodów — wymamrotała Yorumi torując sobie
drogę wśród tłumu.
— Albo to
Hyuga ostatnio poczuł się zbyt bezpiecznie, albo to Hanabi nie może zapanować
nad zabójcami żelazną ręką — ciągnął dalej Yoshida. — O ile Suigetsu w miarę się
słucha, tak Hidana trudno kontrolować. Niedawno sam się na niego natknąłem i
tylko dzięki pieprzonym beczkom z rybami mnie nie zobaczył.
— A gdyby
zobaczył? — Yumiko szła za Hiro zamykając pochód.
— Pewnie to
nie tamta laska skończyłaby z kosą w bebechach. — Zmarkotniał przypominając
sobie z jaką lekkością zamordował Bogu ducha winną kobietę.
— Yuga zawsze
taki był — syknęła Nateko, nie odwracając się do nich. — Dręczył psychicznie,
fizycznie, gwałcił, a na koniec mordował. Wszystko z satysfakcją godną
psychopaty, którym jest zresztą bezsprzecznie.
— Trudno się z
tym spierać. — Sasaki oparła się o samochód Naruto, kiedy zatrzymali się w końcu
na miejscu.
— A bracia
Shiwamura? — rzuciła szatynka, idąc w ślady przyjaciółki. — Wiecie coś o
nich?
— Cisza, jak
makiem zasiał — odezwał się w końcu Hiro, siadając na betonie. — Musieli
wyjechać. Albo na północ, albo z kraju.
— I bardziej
możliwe, że z kraju — kontynuował Kenji. — Mamy kilku znajomych na Hokkaido, a
oni swoich ludzi pod granice waszego terytorium. Nic, kompletna głusza.
— Czyli
kolejny ślepy zaułek. — Szatynka zamyśliła się na chwilę, po czym wlepiła wzrok
w przyjaciela. — A ten hangar Hyugi, o który cię prosiłam? Macie coś o
nim?
— Za dwa
tygodnie w piątek ma być pusty. Zero ważniejszych osób, tylko ochrona.
— A zmiana
warty, czy coś w ten deseń? — Yumiko podniosła głos, żeby przekrzyczeć
wiwat tłumów, kiedy rajdowcy zaczęli ostatnią rundkę na trasie.
— Na zewnątrz
tylko jedna, o dwudziestej drugiej piętnaście — mruknął Hiro. — Wewnątrz trzy
zmiany. Najbliższa tej przed hangarem jest o dwudziestej trzeciej. To wszystko,
co udało się znaleźć.
— To i tak dużo.
— Yorumi zaczęła już powoli tworzyć dokładniejszy plan, kiedy Yumiko postanowiła
zmienić temat.
— A teraz gadać,
co u was słuchać — rzuciła tonem nie znoszącym sprzeciwu. — Prawie pół roku was
nie widziałyśmy.
— To, co
zawsze siostrzyczko.
— Mianowicie?
— Matka nie
daje żyć, ojciec pojawia się na kilka dni i znika, Kenji nadal próbuje mnie
zwerbować do Silent Shadows, a Yamato wciąż żyje w swoim popieprzonym świecie,
zgrywając pana i władcę. — Sasaki wzdrygnęła się na ostatnie słowa brata,
jednak jej uwagę zwróciła też inna część tej wypowiedzi.
— Co znaczy,
nie daje żyć? — zapytała, mrużąc podejrzliwie oczy. Od kilkunastu lat nie ufała
tej kobiecie i była wyczulona na każdą taką informację od Hiro.
— Zluzuj
siostra. — Uniósł ręce w uspokajającym geście. — Jęczy tylko, że włóczę się po
nocach z tym kretynem — wskazał na Kenjiego. — Ewentualnie czasem przyczepi się
do wagarów, ale poza tym jest dobrze, okej?
Dziewczyna
jeszcze chwilę przypatrywała mu się nieufnie, jednak w końcu odpuściła i
westchnęła ciężko, przytakując mu. Yorumi spojrzała wyczekująco na Kenjiego.
— Po staremu —
mruknął. — Yamato wkurwia wszystkich po całości, Akira rzępoli tymi swoimi
skrzypcami codziennie o ósmej rano, jego kot uznał moją szafę za swoją kuwetę,
a Kisame znika na całe dnie, żeby potem wrócić do bazy i uchlać się z nami, jak
na szefa przystało.
— Cały Rekin —
prychnęła szatynka ze śmiechem.
Zanim jednak
zdążyła spytać przyjaciela o coś jeszcze, na parkingu podniósł się szum, a
zaraz potem samochody przecięły linię mety. Dziewczyna przewróciła oczami, widząc
kto zrobił to pierwszy i razem z przyjaciółmi ruszyła w stronę głównego punktu.
Trzeba było opić zwycięzcę.
*
— Wyprzedziłem
cię o pół zderzaka, cioto! — krzyknął Inuzuka, machając przed blondynem palcem.
— Chyba w
twoim malutkim, psim móżdżku — warknął Deidara, wychodząc ze swojego auta.
— No chyba cię
zdrowo popierdoliło, blondasie.
— O co wam
znowu idzie? — wcięła się Yumiko, stając obok Iwasakiego. — Przecież Ichiro
wygrał.
— Nie moja
wina, że twój facet nie potrafi przegrywać. — Kiba skrzyżował ręce na piersi.
— Powaliło
was? — Yorumi stanęła obok Inuzuki, rzucając mu ostre spojrzenie z ukosa. — Kłócicie
się o drugie miejsce?
— Nie kłócimy
się, kotek. — Szatyn odetchnął głęboko, starając się odzyskać resztki spokoju. —
Ten niedorozwinięty idiota nie potrafi przyznać, że był pół zderzaka za mną.
— To ty nie
rozumiesz, pchlarzu skończony, że wygrałem z tobą te kilka centymetrów. —
Dziewczyny wywróciły oczami na słowa Deidary i ruszyły w stronę baru.
— I znowu
dostanę przez ciebie opieprz, blond cioto. — Kiba rzucił blondynowi pełne
wyrzutu spojrzenie.
— A wy gdzie
się szlajałyście? — Deidara zupełnie zignorował Inuzuke, wlepiając oczy w
Sasaki.
— Hiro wpadł
na moment — mruknęła i wyminęła go, idąc za oddalającą się przyjaciółką.
— Znowu, Hiro?
— Iwasaki skrzywił się, krzyżując ręce na piersi. — Nie wystarczy wam widzieć
się raz w roku?
— To mój brat,
Dei. — Zgromiła go wzrokiem. — Wiesz, jaka jest moja matka. Muszę mieć na nią
oko i pilnować, żeby z Hiro było w porządku.
— Przesadzasz.
— Kiba maszerował zaraz za Kitą, z kpiącym uśmieszkiem na twarzy. — To, że cię
nie trawi to już tylko i wyłącznie twój problem, blondasku.
— Przymknij się,
kundlu. Założę się, że to Kenji go przywiózł — warknął, a widząc jak Inuzuce
zrzedła mina, uśmiechnął się tryumfalnie.
— Fakt — wtrąciła
Yumi, siadając na stołku barowym. — Yoshida też przyjechał.
— Kurwa jego
mać — wymamrotał, idąc w ślad Sasaki. — Ten pierdolony palant.
— Mam ci
przypomnieć, że ten palant nie raz uratował jej dupę? — Dziewczyna posłała mu
kpiący uśmieszek.
— Zresztą, to
w końcu twój problem, skoro cię nie trawi, prawda? — Deidara błysnął zębami i
usadowił się na stołku pomiędzy przyjaciółmi.
— Jakim cudem
potraficie tak koncertowo spierdolić mi humor? — burknął szatyn, łypiąc na nich
spod byka.
— Ma się ten
dar. — Yumiko puściła mu oczko i zamówiła trzy drinki.
*
— Oj no Yumi —
wyjęczał, kiedy dziewczyna wskoczyła mu na kolana, perfidnie trzymając szklankę
z alkoholem przed jego twarzą. — Tylko jednego. Przecież mały nikomu jeszcze
nie zaszkodził.
— Nie ma mowy,
kochanie. — Posłała mu pijacki uśmiech. — Robisz dzisiaj za szofera Gaary.
Zapomnij.
— Jesteś
okrutna — burknął.
— Też cię
kocham. — Wyszczerzyła się i odwróciła na powrót do baru, żeby porozmawiać z
Matsuri. Deidara westchnął ciężko, przeklinając się za to, że zgodził się odwieźć
No Sabaku na drugi koniec miasta.
Kilka metrów
dalej, Madara zajął razem z Yorumi końcówkę blatu i po kilku głębszych próbował
przeszmuglować swoje teorie na temat kreta.
— Czy ciebie
Uchiha już do końca pojebało? — mruknęła Nateko w reakcji na kolejną teorię
Madary. — Przecież on siedzi cicho na dupie i nikomu nie wadzi.
— Ale ten
drugi jest z nami dłużej od niego — argumentował brunet, ściskając w ręce
szklaneczkę brandy. — Zresztą widziałem jak Ichiro właził na klatkę schodową
przed wyścigiem.
— Ale Ozawa
robił to samo. — Uparcie obstawała przy niewinności Kagawy, machając mężczyźnie
palcem przed nosem. — I Matsuri też. Nie mówiąc już o tym, że według tej
teorii, to Matsuo znika co pięć minut.
— No, ale
to ma sens. — Nachylił się w stronę dziewczyny, chcą popatrzeć jej w oczy. —
Jest cichy i właściwie gówno o nim wiemy.
— Te,
dziadunio. — Między nimi wylądowała nagle czyjaś ręka. — Łapy z daleka.
— Czego
chcesz, erotomanie? — Uchiha uniósł brew, wlepiając czarne tęczówki w twarz
Inuzuki.
— Czego chcesz
od mojej kobiety? — wybełkotał, po czy wskazał na chybił trafił ludzi siedzących
przy barze. — Ten cholerny krasnal ci nie wystarcza?
Huk wystrzału
przeszył gwar, co skutkowało zaprzestaniem rozmów. Kiba, jakby cudownie otrzeźwiały
popatrzył na małe wgniecenie, powstałe w blacie. Powiódł wzrokiem za trajektorią
lotu naboju i natrafił na niebieskie, pełne złości tęczówki. Ludzie widząc kto
spowodował zamieszanie, wzruszyli ramionami wracając do swoich rozmów. Nie
pierwszy raz Yumi dopadła broni i nie pierwszy raz postanowiła targnąć się na życie
szatyna.
— Następnym
razem odstrzelę Ci łeb, Inuzuka. — Sasaki machała pistoletem przed swoją twarzą,
przytrzymując się drugą ręką Deidary, żeby nie spaść z jego kolan.
— Chwila,
moment. — Blondyn wyrwał jej broń z ręki, z niedowierzaniem wpatrując się w
dziewczynę. — Kiedy wyciągnęłaś ją z kabury.
— Oj kochanie.
— Uśmiechnęła się słodko. — Kiedy piję, robisz się nieostrożny.
— Chyba sobie
jaja robisz — warknął na lekko podpitą dziewczynę. — Mogłaś odstrzelić komuś
oko.
— E tam. —
Machnęła ręką. — Daliby sobie radę.
— Żadne, e
tam. — Zabrał jej szklankę z rąk. — Tobie na dzisiaj wystarczy. Właśnie
dlatego zabroniłem ci nosić broń. — Ostatnie zdanie wymamrotał do siebie,
chowając pistolet do swojej kabury
— Nawet się
napić w spokoju nie dadzą — wymamrotała Nateko, łypiąc gniewnie to na swojego
chłopaka, to na przyjaciółkę.
Po chwili
jednak jej wzrok przykuł ruch przy klatce. Ze schodów prowadzących na dach wyłonił
się Kagawa. Dziewczyna zmarszczyła brwi, jednak zanim zdążyła powiadomić o tym
resztę, z drugiej, prowadzącej do podziemia i na zewnątrz, wyszedł Ozawa.
Yorumi przypomniała sobie, że przed wyścigiem widziały z Yumi, jak obaj kręcili
się w pobliżu tych wyjść. Nie była jednak pewna, który z nich wcześniej schodził
z dachu, a który wracał z piwnicy. Zmrużyła powieki, zatapiając się w swoich myślach.
Coś tu ewidentnie nie grało, tylko nadal nie miała pojęcia co dokładnie.
***
Kiedy po
kilkunastu minutach kluczenia korytarzami i klatkami schodowymi udało mu się
zgubić Uchihę, szybko skierował kroki na dach, wiedząc, że o tej porze powinien
być zupełnie pusty. Musiał przyznać, że Itachi nie bez powodu był uważany za
jednego z lepszych ludzi tak w organizacji, jak i w sławnym niegdyś Akatsuki.
Nie miał pojęcia, jakim cudem za każdym razem udawało mu się go zwęszyć,
kiedy ten myślał już, że zniknął mu na amen. Wiedział zresztą też, że Uchiha
zgubił go tylko na kilka minut, nie więcej.
Ostatnie schodki
pokonał biegiem, wychodząc czym prędzej na dach, z przyzwyczajenia nie domykając
drzwi. Jeszcze nikt się tu nie zapuszczał, kiedy trwały wyścigi, więc czuł się
tu bezpiecznie.
Wyciągnął z
kieszeni telefon i wybrał numer Hiashiego, mając nadzieję, że szybko się z tym
uwinie i wróci na dół na czas. Po trzech sygnałach jego szef odebrał.
— Mów —
warknął.
— Ledwo co udało
mi się zgubić Uchihę i od razu mówię, że nie na długo — uprzedził z marszu.
— Wcale mnie
to nie dziwi. — Po drugiej stronie rozległ się gorzki śmiech. Chłopak wzdrygnął
się, ale kontynuował.
— Próbowałem
się dorwać do spisu ich adresów, ale Nara i Nateko zrobili za dobry system —
mruknął ponuro, na myśl o nieudanym włamie. — Alarm zawiadomił centrum Wilków
już na pierwszej zaporze, a Shikamaru potrzebował tylko chwili, żeby odciąć
mnie od reszty.
— Dasz radę
zrobić to jeszcze raz? — W głosie Hyugi dało się słyszeć irytację.
— Nie ma
takiej opcji, szefie. Nara zmienił wszystkie kłódki. Nateko już została zdjęta
z celownika. Tym razem system będzie nie do przedarcia.
— W takim razie niedługo dam ci do dyspozycji kilkoro ludzi. — Hiashi
zamilkł na moment po czym z głosem pełnym zadowolenia kontynuował: — Niedługo
wprowadzisz im do tej małej organizacyjki lekki zamęt.
Na początek, ogromne Gomenasai! Kurcze
nawet nie wiemy od czego zacząć. Ostatni rozdział został wstawiony siódmego
kwietnia (nie ma to, jak się pogrążać). Same nie wiemy, jakim cudem to się stało.
Maj zleciał nam od tak, jakby ktoś
pstryknął palcami i już, nie ma. Najpierw majówka, potem praktyki Yumi. Potem z
kolei moja wina z zaniedbywaniem, bo przecież to egzamin, trzeba się bardziej
uczyć, na zawodowych więcej do roboty, bla, bla, bla. Wiecie, takie banały, a
jednak. Potem oczywiście koniec roku, poprawki, walki itp. Uwierzcie, że z
naszymi nauczycielami nie ma łatwo. Jak chcesz lepiej, płaszcz się i próbuj ile
wlezie. Do tego wszystkiego dołożył się brak weny, potem kolejne praktyki Yumi,
które odbębniała za wrzesień, moje nadrabianie zaległości we wszystkim i bum,
znowu nie ma. No i lenistwo rzecz jasna, nie bronimy się przed tym.
Nie staramy się wybielać, co to, to nie.
To nasza wina, wiemy o tym. Kolejny miesiąc nam umknął, a większość rozdziału
została napisana i poprawiona w przeciągu dwóch ostatnich tygodni.
Nie wiemy, co Wam teraz napisać. Po
prostu przepraszamy bardzo za tę trzymiesięczną przerwę. Dalej postaramy się
działać sprawnie i na bieżąco.
Ostatnio zaczęłyśmy też dokładniej ustalać
fabułę dodatków, jakichś dodatkowych kwestii, których nie uwzględniłyśmy w
pierwszym planie, poprawiać błędy logiczne, które się wkradły to tu, to tam.
Staramy się pracować na tym blogiem i obiecujemy, że starać się będziemy dalej.
Nie wiemy, jak to będzie z kolejnym rozdziałem, ale możecie być pewni, że
zrobimy wszystko, żeby przerwa trwała, jak najkrócej się da.
Od nas to tyle na dzisiaj, mamy też
nadzieję, że rozdział się spodobał i jakoś was udobruchałyśmy, czytajcie -> nie
zabijecie nas.
Pozdrawiamy serdecznie i zapraszamy do
komentowania (baty też zbierzemy)
Yumi&Yoru
PS.Przepraszamy z akapity. Blogger już
kompletnie ześwirował -.-
PS.2.Na Facebook'u
Yoru, od czasu do czasu pojawiać się będą informacje o War.
Ej dziewczyny, nie ma co przepraszać, ani przeżywać. Wydaje mi się, że dla "SZANOWNYCH CZYTELNIKÓW" to powinno być jasne, że autorzy nie są maszynami i mają swoje życie. A przerwy to zjawisko tak powszechne, że ludzie już dawno powinni przestać za nie przepraszać. Ale to się robi tak dla zasady xDDDDDDD
OdpowiedzUsuńMi się rozdzialik podobał, tak mnie jakoś odprężył, miejscami rozbawił.
A jak przeczytałam:
" Wyprzedziłem cię o pół zderzaka, cioto! — krzyknął Inuzuka, machając przed blondynem palcem.
— Chyba w twoim malutkim, psim móżdżku — warknął Deidara, wychodząc ze swojego auta.
— No chyba cię zdrowo popierdoliło, blondasie."
To myślałam, że się ze śmiechu opluje. No, głośno buchnęłam xDD
Udani są. I zawsze jak dacie jakąś scenę z nimi, szczerzę się jak głupi do sera.
Weny dziewczyny!
Żeby Wam się dobrze pisało i żeby Czytelnicy dopisali! (KOMENTATORZY też) ;D
Uściski! ♥
Blue *.* aż nam się milusio zrobiło. Dziękujemy za komentarz ^^ Cieszymy się, że rozdział pozwolił ci się odprężyć -> taki jest jego zamiar :D Co do tych dwóch to możemy zdradzić, że będzie jeszcze wiele okazji, żeby zobaczyć ich w akcji xD Pozdrawiamy
UsuńYoru&Yumi ❤
Hejka! Jestem Nowa. Przeczytałam jak na razie wszystkie opowiadania na Waszym blogu i muszę powiedzieć,że...JESTEM ZACHWYCONA!! Bardzo ładny kolaż na nagłówku bloga. Co do treści trochę mało NaruHina, ale tym się akurat nie przejmujcie. Jestem po prostu zapaloną fanką tego paringu. Co do notki wyszła BOSKO. Nie widzę żadnych błędów ortograficznych ani innych. Bardzo podoba mi się fabuła bloga. Jest niespotykana co daje dodatkowe punkty. :) Wracając jedyną moją uwagą jest to abyście bardziej zwracały uwagę na szyk zdania. (To jest uwaga do poprzednich notek) Przykładowo:
OdpowiedzUsuńD-"Ja Ciebie też kocham"
Tylko lepiej się czyta:
D-"Ja też Cię kocham
Nie znienawidźcie mnie za te czepianie się ale po prostu czasami lepiej się czyta w ten sposób. Jakby co ja też prowadzę bloga. Nie wiem jednak czy mogę się tutaj zareklamować, więc pytam Was o zgodę. A byłabym zapomniała Ej Ty Blue TY MI TUTAJ NIE KOMENTUJ TYLKO PISZ NASTĘPNY ROZDZIAŁ! BO JAK COŚ TO CZEKAM! xD ROZDZIAŁ świetny czekam na następny. Weny życzę. :) :*
Witamy w naszych progach i cieszymy się, że wszystkie dotychczasowe rozdziały jak i fabuła bloga ci się spodobały :) Co do NaruHiny to jest ona jednym z trzech wątków miłosnych, które tu występują i może się wydawać, że jest jej mało ale zapewniamy cię, że w kolejnych rozdziałach będzie jej znacznie więcej. Staramy się, aby wypowiedzi naszych bohaterów brzmiały naturalnie ale dziękujemy za zwrócenie uwagi, postaramy się to naprawić :) Do zareklamowania bloga proponujemy zakładkę SPAM.
UsuńDziękujemy i pozdrawiamy :)
Yoru&Yumi
New Slot Machines at Casinos: New Slot Machines At Casinos
OdpowiedzUsuńThe first new slot machine in the world opened this 전라북도 출장안마 week at Mohegan Sun in Uncasville, Conn. This 경상북도 출장마사지 new 계룡 출장마사지 slot machine is 제주 출장안마 designed 성남 출장샵 for the high energy